niedziela, 15 lipca 2007

Para

Autobus PKS relacji Hajnówka-Białystok. W Trześciance wsiada stareńkie małżenstwo. Twarze obydwojga poorane zmarszczkami, ogorzałe. Kobieta, drobna, z haczykowatm nosem, w niebieskim rozpinanym sweterku, spódnicy i białej chustce. Mężczyzna z kurzącą się nad czołem czupryną, w marynrce i białej koszuli. Ona siada obok mnie, bez pytania, on pyta drzemiącego na siedzeniu po drugiej stronie mężczyznę. Po ruchach dziadka stwierdzam, że jest podpity. Upał powoli daje się we znaki nawet w autobusie. W rękach kobiety pojawia się nagle reklamówka, sterana, bo wytarty nadruk odsłonił całe połacie białości w górnej jej części. Przez chwilę nie wiadomo kto ją ma trzymać. Wreszcie mężczyzna każe ją trzymać kobiecie. “Tulko dobre trymaj” - mówi w miejscowym dialekcie.
Sądziłem, że wysiądą w którejś miejscowości przed Zabłudowem. Po pół godzinie w ręce babci zauważylem puszkę piwa. Otwartą. Z gestu wynikało, że odebrała ją dziadkowi, który opuściwszy brodę na pierś drzemał. Chciała ją ukryć przed pasażerami, ale trudno było to zrobić. Próbowała ją schować do reklamówki, lecz nie udawało się umieścić jej tak, aby nie przechyliła się. W końcu dała spokój i trzymając ją przed sobą zajęła się rozmyślaniem. Co chwila poruszała głową dając znać, że nad czymś usilnie deliberuje. Patrząc na nią wydawało mi się, że chodzi o postawę męża. Nie rozumiałem jednak jej cichego głosu.
W miarę jak zbliżaliśmy się do Białegostoku kobieta stawała się coraz bardziej nerwowa. Po pewnym czasie zaczęła szturchać dziadka, wepchnęła mu spowrotem puszkę z piwem, a po chwili znów odebrała widząc, że nie będzie w stanie jej utrzymać. Zaczęła go cucić na Dojlidach dając do zrozumienia, że powinien mieć oczy szeroko otwarte. Dziadek jednak stawiał opór. Gdy dojeżdżaliśmy do przystanku na ul. Branickiego nadszedł moment krytyczny. Szturchania stały się bardziej natarczywe. Siedzący pod oknem pasażer przyszedł jej z pomocą i zaczął wiercić się dając do zrozumienia, że chce wysiąść. Gdy autobus zaczął hamować, mężczyzna obudził się i wstając, by przepuścić pasażera autorytatywnie stwierdził, że to tutaj powinni wysiąść. Babcia zdecydowanie ruszyła do przodu, on za nią. Wysiedli sprawnie. Na przystanku stało małżenstwo z wózkiem, a obok nich może dwu, trzyletnie dziecko. Dziadek z rozpędu pochylił się nad maleństwem i z nabytą dzięki wypitemu piwu otwartością pogłaskał je po brodzie. Babcia zapewne stała gdzieś z tyłu, z reklamówką i puszką piwa, ale nie zauważyłem jej, gdyż autobus szybko zaczął oddalać się z zatoki.

Brak komentarzy: