niedziela, 16 marca 2014

Wokół listu grupy FC Hajnówka



Skoro integrujący się wokół symboli klubów piłkarskich ludzie po raz któryś z kolei inicjują spór wokół kwestii tożsamości narodowej, to musi budzi to oczywisty niepokój, zwłaszcza jeśli dzieje się to na pograniczu kulturowym.

Grupa dręczona niepokojem, lękiem wobec przyszłości, podejmuje działania w sferze, co której przekaz jest najczęściej prosty i nieskomplikowany, ponieważ tabloidowe i tabloidyzujące się media dostarczają codziennie tych samych podniet prowadzących do utrzymywania się w stanie niepokoju. 

Obrona „czystej” polskości staje się jedynym jasno sformułowanym działaniem - a jej przeciwnicy celem - wobec nieznajomości skomplikowanych praw ekonomii. W niej nie ma bowiem jasno zdefiniowanego wroga, choć historia wskazywała wielokrotnie, że i tu można dokonać upraszczającego przesunięcia. To co interesuje przeciętnego młodego mieszkańca małego miasteczka - ale i, jak się okazało, wielkiej liczby skrajnie  prawicowych studentów uniwersytetów z dużych miasta - to zarobienie godnych pieniędzy, których wydania domagają się wszechobecne reklamy. Ale pracy w małym miasteczku nie da się wymusić, złapać, dogonić. 

Można za to spotkać się na trybunach, podnieść poziom adrenaliny na meczu i przenieść emocje na inne równie prosto jak na boisku widoczny konflikt. Bezradność wobec skomplikowania otaczającego świata jest przygniatająca. Przygniata aż do granic wytrzymałości, wyznaczonych skutkami oddziaływania nowego źródła niepokoju.

Konflikt na Krymie ogromnie wzmocnił poczucie strachu. Bezpardonowość wobec prawa międzynarodowego władz rosyjskich i obecność wojsk na półwyspie dał niemal wszystkim mediom prawo do epatowania nowym (starym) strachem. Choć jest on w mediach obecny w różnych postaciach, jak choćby ogłoszenie o wstrzymaniu dystrybucji Rutinoscorbinu (sobotni Fakt), tutaj chciałbym zwrócić uwagę na pochodną antagonizmu polsko-rosyjskiego. 

Bojkot koncertów chóru Aleksandrowa jest jego przejawem: na ubranych w znienawidzone mundury wojskowe chórzystów łatwo przenieść nienawiść i umocowaną z nią bezsilność. 

Inną i ważniejszą, jak się zdaje, formą przeniesienia konfliktu będzie list otwarty grupy kibiców klubu piłkarskiego z Hajnówki krytykujący politykę władz miejskich: brak działań realizujących polski interes, eksponowanie niepolskich symboli historii najnowszej, wszystko to w skrócie oznacza ni mniej ni więcej dążenia separatystyczne samorządowców (vide: Krym). 

Powyższy wniosek znakomicie mieści się w optyce interpretacyjnej tabloidów: jest zagrożenie i zagrożony, i winny. Spór hajnowski jest przeniesieniem podskórnego sporu tlącego się od wielu pokoleń na pograniczu wyznaniowo-narodowym w tej części państwa polskiego. 

Pobieżna obserwacja przestrzeni publicznej w tym miasteczku potwierdza istnienie konspiracyjnej działalności skrajnej prawicy. Plakaty na na święto Niepodległości epatujące proroctwami R. Dmowskiego, budzący frustracje niektórych czytelników brak prawicowej prasy w czytelni miejskiej, przekazywane przyjezdnym jako oczywista prawda słowa - „to Polacy są tutaj mniejszością”. Nie jest to zapewne nadzwyczajne zjawisko, zwłaszcza w świetle wzrostu liczby prawicowo nastawionej młodzieży w wieku 18-25 lat.

Prowokujące słowa listu są o tyle niebezpieczne, że zostały sformułowane przez, zapewne niewielką, ale rzutką grupę, nawykłą przykładem stadionowym do przemocy fizycznej, do przenoszenia symbolicznego strachu, obecnego na stadionowych napisach, w przestrzeń miejską i do „meczowej” konfrontacji. 

Konfrontacja jest o tyle niebezpieczna, że jej obiektem jest nienawykła do zorganizowanego oporu grupa mniejszości wyznaniowo-narodowej. Ta nieliczna wspólnota o chłopskich korzeniach była opresjonowana przez każdą władzę, jaka przychodziła z zewnątrz, do puszczy. Działała przez bierny opór, wzmacniany religijnym pesymizmem. Ograniczał ją brak perspektyw rozwoju ekonomicznego w strefie puszczy: w dobrach puszczańskich można była pracować na rzecz aktualnego gospodarza (królowie, dzieżawcy, carowie, państwo, firma Century, zarządca radziecki, państwowy) i tylko w taki sposób mieć nadzieję na zagwarantowanie poczucia ekonomicznego bezpieczeństwa. Oczywiście można było stamtąd wyjechać - dobrowolnie, bądź pod przykrytym strachem przymusem („bieżeństwo”).

Dwadzieścia pięć lat zmieniły więź mieszkańców z miejscem zamieszkania: skonsolidowały kulturowo, ale i nie dały trwałego ekonomicznego oparcia. Emigracja zarobkowa pozostawiła z nierozwiązanymi problemami tych, którzy nie podjęli decyzji o wyjeździe. Ich heroizm budowania wielokulturowej wspólnoty południowo-podlaskiej będzie musiał skonfronotwać się ze słabościami, wśród nich z XIX-wiecznymi demonami nacjonalizmu po każdej z dialogujących stron.