wtorek, 16 sierpnia 2011

Robespierre i Danton - biografie równoległe


Biografia francuskiego rewolucjonisty jest pierwszą z prac tego typu, jakie napisał Jan Baszkiewicz, zmarły w tym roku politolog, znawca historii ustrojów politycznych i historii Francji. Książka opublikowana w 1976 roku w wydawnictwie Ossolineum w serii biograficznej poprzedza Dantona (1978), Ludwika XVI (1983), Richelieu’go (1984) i Henryka IV (1995). Została napisana po pierwszym wydaniu Historii Francji (1974). 
Książka przedstawia pięć ostatnich lat życia Maksymiliana Robespierre’a (1789-1794).
Jest to praca z wyraźnie wypowiedzianą w końcowej części pracy tezą: autor broni postaci przed działaniem krzywdzącego wizerunku, jaki ukształtował się w pamięci potomnych [310, 311]: najlepiej uzmysławia jego działanie obecna w wielu podręcznikach szkolnych karykatura termidoriańska przedstawiająca Robespierre’a dokonującego egzekucji kata, po zgilotynowaniu całej Francji (np. szkoła średnia: WSiP, cz. 2, 2008, s. 221; Nowa Era, t. 2, cz. 1, 2008, s. 240). Intencję karykaturzysty odczytuje się posługując parafrazą innego cytatu, mówiącą, że obraz jest alegorią rewolucji zjadającej własne dzieci. 
Obraz eksponuje ideę śmiercionośnej radykalizacji rewolucji, i, wcale nie przy okazji, wskazuje winnego jej polityka. Czytelnik podręcznika nie wie kto jest autorem karykatury: jedynie w efekcie trudu analizy może dojść oceny stanu nastrojów społecznych i intencji autora obrazu. Z powodu popularności karykatury termidorian Robespierre stał się uosobieniem terroru rewolucji (o jej hipostazach pisze autor w Dantonie, 171-172 i innych publikacjach)? 
Z jednej strony, przedstawiając szczegółowe relacje z wydarzeń, w których brał udział bohater biografii w latach 1789-94, Jan Baszkiewicz przekonuje odbiorcę do myśli o Robespierze jako o wpływowym polityku, ale tylko jednym spośród wielu trybunów (Danton, Saint-Just, Desmoulins, Marat, Brissot, Hebert, i innych), jacy byli odpowiedzialni za działania polityczne, także te w Komitecie Ocalenia Publicznego, instytucji nadzorującej pracę ministerstw w latach 1793-94. Ukazuje zatem Robespierre’a jako tryb złożonej maszyny politycznej, w ramach działania której odpowiedzialnością za tzw. terror i jego skutki nie może być obarczona jedna osoba. Pokazuje rewolucję jako proces wymykający się spod kontroli jego uczestników eskalowanie napięcia politycznego, do jakiego doszło na skutek zmiennej, trudnej do przewidzenia gry sojuszy ugrupowań parlamentarnych, w efekcie których stawiani byli przed sądem i skazywani bez prawa do obrony kolejno hebertyści, dantoniści i w końcu robespieryści. 
Biograf zwraca uwagę na mroczne hasła typu - istnieje tylko podział na dwie partie - dobrych i złych [294], które pociągają za sobą strach przed opozycją, lęk przed przegraną. 
Z drugiej strony Jan Baszkiewicz tworzy obraz Robespierre’a niezłomnego samotnika, incorruptible, wiecznego opozycjonisty [214]. Podstawą głoszonych idei politycznych były poglądy Jeana Jacquesa Rousseau. Mówi o suwerennej władzy ludu, jako o jedynej „dobrej” władzy rewolucyjnej (władzy opartej na „umowie społecznej), o konieczności edukacji sankiulotów mającej umożliwić im bezpośredni udział we władzy. 
„Robespierre chciał zapewnić sukces humanistycznemu i demokratycznemu przesłaniu rewolucji” - pisze Jan Baszkiewicz [310]. 
Autor zwraca uwagę na ostatnie działania Robespierre’a i podkreśla - co brzmi jak usprawiedliwienie - być może podminowaną depresją bezradność, przeczucie nadchodzącej śmierci, czym może sugerować świadomość śmierci „za sprawę”. Buduje „tragizm postaci”[310]. Postaci Robespierre’a nadaje cechy profety.  
...
Literacki obraz Robespierre’a powstaje w opozycji do postaci Dantona, któremu Jan Baszkiewicz poświęcił następną książkę, wydaną dwa lata później (Danton, PIW, 1978). Przeciwstawność postaci wynika z pozytywnej legendy, jaka wiąże się z Dantonem, powstałej w okresie III Republiki. Ponadto porównywanie rewolucyjnych trybunów było klasycznym tematem wypowiedzi:  „Porównywanie go [Robespierre’a - JM] z Dantonem jest od dawna gratką dramaturgów, powieściopisarzy i historyków” [ryc. 22] - pisze Jan Baszkiewicz i dodaje gdzie indziej, że o ile Danton doczekał się nobilitacji w postaci nazwy ulicy w Paryżu, innym rewolucjonistom nie było to dane [55]. A w szczególności nieprzekupnemu i bardziej ideowemu Robespierre’owi. 
Stosunek Jana Baszkiewicza do Dantona jest ambiwalentny - zmienia się im bliżej do jego śmierci, ściętego gilotyną w kwietniu 1794 roku. Wymowne jest zestawianie dwóch form nazwiska głównego bohatera - d’Anton versus Danton [53]. Autor eksponuje w ten sposób podwójną tożsamość postaci, jaka klaruje się z lektury licznych źródeł. Stara się w ten sposób przedstawić swoją pracę jako polemiczną do innych prac, bardziej jednoznacznych w ocenie. Tworząc obraz korzysta z porównania, jakiego użył Machiavelli, pisząc, że władca musi być jednocześnie i lisem i lwem [153]. Jej aforystyczne podsumowanie można znaleźć w zdaniu wypowiedzianym przez René Levasseur de la Sarthe, który miał rzec o Dantonie: „Kochaliśmy go wszyscy jako trybuna, nie mogliśmy go szanować jako człowieka”[73]. Rzecz dotyczy nie tylko udowodnionej przez badaczy korupcji, chodzi także o niejednoznaczne poglądy trybuna. Georges Danton jest reprezentantem „kordelierskiej burżuazji”[53], jest zwolennikiem monarchii konstytucyjnej, status quo (po uchwaleniu konstytucji we wrześniu 1791 roku), robespierrowskiej „pół-wolności”[115], zdaniem Condorceta jest manipulatorem i agitatorem ludu jako minister (sierpień-październik 1793) [142]. Wobec incorruptible cieniem się kładzie sprawa korupcji. Danton sam uważa niedwuznacznie, że należy „spożywać owoce naszej szczęśliwej rewolucji”[66] oraz, że „rewolucja to bitwa, w bitwie bierze się łupy na nieprzyjacielu”[89]. Jan Baszkiewicz przedstawia dowody na przekupienie Dantona [79,83]. Nawet tutaj autor biografii dodaje: „Danton nie był najbardziej zachłannym rewolucjonistą”[89], a „wokół niego skupiali się pourris”[89], chodzi o dokonujących malwersacji finansowych na wielką skalę i bez skrupułów jego współpracowników Fabre’a d’Eglantine’a, ... Jan Baszkiewicz raczej pyta czy korupcja Dantona wpłynęła na jego polityczną postawę i polityczne działania [90]. Odpowiedź można znaleźć w następującym cytacie: „Takim l’homme de l’audace, człowiekiem odwagi, będzie w krytycznym momencie, w sierpniu 1792, sprzedajny, demagogiczny Danton. Zuchwały, wielki Danton.”[125]
Ocena działań Dantona jest już inna, choć Jan Baszkiewicz działa według podobnego schematu: wydaje wyważony sąd źródłowy i dodaje do niego wątpliwość tak, by pokazać subiektywną ocenę opinii źródłowej. Pisze, że Danton jest „maszynistą” rewolucji, nie wiadomo jednak w jakiej mierze [142]. Gdzie indziej dodaje przecząc cytowanym wyżej [125] słowom, że Danton wcale nie był mózgiem rewolucji 10 sierpnia 1792 roku [139]. Już bez osłabiającego kontrargumentu biograf pisze, że Danton ocalił dzieło rewolucji [183] i stanowczo wypowiada swój „brak zgody na nieprzychylną, niepogłębioną charakterystykę Dantona”[195]. 
Wobec historycznego sądu mówiącego, że biografię Dantona można rozpatrywać tylko w opozycji do biografii Robespierre’a Jan Baszkiewicz zwraca uwagę na wspólne obu rewolucjonistom poglądy, jakie kierowały nimi w okresie silnego napięcia politycznego drugiej połowy 1793 roku. Od pewnego momentu polski biograf nie usiłuje stanąć ponad obiektem opisu. Wydaje się bowiem, że podziwia tego, jak sam pisze cytując słowa innych, „mocno ujadającego doga”, za to, że nigdy nie zapisywał swoich mów [20]. Broni go za to, że był jednym z talentów wyzwolonych przez rewolucję. Opisując ostatnie chwile życia Dantona stawia pytanie retoryczne: „czy można na serio mieć pretensje, że w swoim przemówieniu [ostatnim obronnym w czasie procesu - JM] drwił sobie niekiedy i z prawdy”[340]. Działania rewolucyjnego rządu, który dokonał zatrzymania, osądzenia i wydania wyroku śmierci Jan Baszkiewicz uważa, że „można zrozumieć, trudno usprawiedliwić. Nawet refleksją, że gdyby rząd miał takie dowody korupcji Dantona, jakie są dziś znane, to proces przedstawiałby się inaczej”[344]. 
Obserwatorowi życia politycznego i społecznego drugiej połowy lat 70. XX wieku nie mógł umknąć nadchodzący kolejny kryzys gospodarczy i polityczny państwa komunistycznego. Czy Robespierrem (1976) i Dantonem (1978) Jan Baszkiewicz nie zabiera głosu w sprawach bieżących? Pomińmy dążenie do naukowego obiektywizmu wydawane w ostrożnych sądach o bohaterach. Robespierre i Danton, obydwaj są ludźmi XVIII-wiecznej rewolucji, obydwaj jej ofiarami. W postaci Robespierre’a jest więcej idealizmu, russoistowskiej wiary w suwerenność i dobro władzy ludu. U obrazie Dantona talentu działania, umiejętności porywania ludzi dla idei, ale także pragmatyzmu i umiarkowania. Obydwaj są wizjonerami, nie tylko kasandrycznymi. Danton ocalił dzieło Rewolucji - pisze Jan Baszkiewicz [183], śmierć Robespierre’a zamyka heroiczny okres rewolucji - wypowiada autor w biografii nieprzekupnego [308] dodając następnie, że Robespierre chciał zapewnić sukces humanistycznemu i demokratycznemu przesłaniu rewolucji [310]. Poświęcenie i śmierć w imię rewolucji demokratycznej i humanistycznej wypowiadana w drugiej połowie lat 70. brzmi dwuznacznie. Otwiera drzwi do myślenia o radykalizmie zachowań politycznych jako o wzorze: tak dla reżymu komunistycznego, jak i opozycji. Być może w większym stopniu opozycji, bardziej zdeterminowanej przez niesprawiedliwość społeczną. Być może dwuznaczność (tak jak i pojawiające się cytaty z dzieł Engelsa i Marksa) pozwoliła ocalić prace w ich obecnym kształcie, kontrastującym z uzupełniającymi paletę obrazu wypowiedziami Jana Prokopa (Jacek Kowalski, Anna i Mirosław Loba, Jan Prokop, Dzieje kultury francuskiej, Warszawa: PWN, 2005, ss. 371-387), który w syntezie kultury Hexagonu uczynił postać Robespierre’a wszechwładnym dyktatorem, fascynatem monopolu idei „woli powszechnej”, emanacją której miała być władza wąskiej reprezentacji, wreszcie organizatorem terroru, na którym wzorowali się radzieccy dyktatorzy komunistyczni. Jan Baszkiewicz powiedziałby zapewne, że Jan Prokop nieprzychylnie „spłaszczył” postać nieprzekupnego. 
Jan Baszkiewicz, Robespierre, Wrocław: Ossolineum, 1976, ss. 312. 
Jan Baszkiewicz, Danton, Warszawa, PIW, 1978, ss. 347. 


wtorek, 2 sierpnia 2011

Richelieu - człowiek XVII-wiecznego państwa

„ I tylko jeśli przejdziemy obojętnie obok cierpień, nędzy, desperacji i głodu tych prostych ludzi - stać nas będzie na beznamiętny podziw dla politycznej wirtuozerii pana kardynała” [410] - pisze w ostatnich zdaniach biografii Armanda Jeana du Plessis de Richelieu Jan Baszkiewicz sugerując w ten sposób krytyczną ocenę opisywanej postaci. Autor dzieli tym samym czytelników na chłodnych zwolenników makiawelicznej, podbudowanej racją stanu [201-202] skuteczności politycznej i na zaangażowanych emocjonalnie polityków dbających o dobro ogółu. Można sądzić, że jest to zabieg sztuczny, anachroniczny, nietrafny. O podobne lekceważenie kategorii opisu wręcz trudno posądzać autora. Trudno sobie wyobrazić polityka, władcę XVII-wiecznej Europy czyniącego dobro swoich poddanych priorytetem własnej polityki. Służba poddanym urasta do powszechnie znanego hasła propagandowego dopiero pod rządami Fryderyka II, króla XVIII-wiecznych Prus. 
Cytowane cierpienia, nędza, desperacja i głód odnoszą się raczej do współczesnej autorowi książki wrażliwości na los człowieka, podbudowanej jego niezbywalnymi prawami. Tutaj również bez trudu odnajdziemy różnicę między sferą deklaratywną a doświadczeniem, co każe nam traktować dbałość o dobro obywateli/poddanych nie jako zadanie władzy politycznej, a jako prawo obywatela. 
Cierpienia, nędza, desperacja i głód należy uważać raczej za efekt pewnych braków w pojmowaniu racji stanu przez kardynała Richelieugo, nie jego indywidualny brak wrażliwości, o której wiemy niewiele - tyle, że prawdopodobnie bał się tłumu: był bowiem świadkiem masakry przez paryski plebs jednego z polityków. Należy zwrócić uwagę, że powyższy zestaw epitetów wiąże się być może z argumentacją krytyków polityki kardynała, w której w latach 30. XVII wieku znaczące miejsce znajdują wydatki na cele wojenne, rujnujące gospodarkę, także demograficznie. Richelieu był świadomy współzależności tak rujnującej poddanych polityki zagranicznej, jak i propagandowego znaczenia populizmu, z którego korzystali jego przeciwnicy polityczni. Prawdopodobnie był skłonny większą wagę zwracać uwagę na populistyczny cel sformułowań, związany z zaangażowaniem w opanowanie walk „kabał” [sic!] o wpływy na dworze Ludwika XIII, niż w przekonanie w niezwykle złożony mechanizm funkcjonowania państwa. Był przede wszystkim politykiem z rzadką intuicją, dzięki której wiedział, że grupą społeczną, z którą należy się liczyć są dzierżawcy podatków i dziedziczący dzięki prawu paulette urzędnicy administracji królewskiej. 
Etatyzm Richelieu powiązany jest gradacją celów. Dobro poddanych jest podporządkowane wyobrażonej przez kardynała idei państwa i monarchii. Realizacji wizji silnej monarchii, kraju z którego władcą liczą się wszyscy w Europie (cesarz i papież), podporządkował inne kwestie - ekonomiczną i religijną kraju, też osobistą, choć nie rodzinną. Był skuteczny także w obronie swojej pozycji na dworze. Umacniał swoją pozycję także dzięki rozbudowie więzi powinowactwa. Członków rodziny obdarowywał niekiedy synekurami, zasadniczo dbał, by w ważnych instytucjach posiadać swoich zwolenników. Posądzany o manipulowanie królem miał powiedzieć finezyjnie o swojej pozycji, że nawet jeśli stawia kroki przed Ludwikiem XIII (nawiązanie do jednej z zasad etykiety dworskiej), to tylko po to, by swojemu władcy oświetlić drogę. O skrytej osobowości kardynała i na temat jego sukcesów politycznych krążyły legendy - krzywdzące lub bałwochwalcze, zawsze mitologizujące.
Mimo rozlicznych wahań, związanych z lekturą tekstów przedstawiających różne perspektywy opisu polityki Richelieugo przez jego współczesnych, Jan Baszkiewicz podkreślał skuteczność polityki kardynała. Można zasugerować myśl, że miarą sukcesów Richelieu był sukces monarchii - l’etat, c’est moi.  A zatem przedkładał interes monarchii nad interes osobisty (choć u kresu życia był bogatym właścicielem pałacu w Richelieu [ryc.27] i Palais-Cardinal, znanym dzisiaj jako Palais Royal [ryc. 24]), a interes służby państwu wiązał się w samodzielnością polityczną. A może widział siebie jako człowieka-instytucję, bez sfery prywatnej, do której nie mamy wglądu źródłowego? Taką konstrukcją łatwo nieświadomie „zobiektywizować” biografię kardynała, wkładając ją do szuflady innych ludzi-instytucji, np. Robespierre’a. Należy pamiętać o różnicach wizji demokratycznej instytucjonalności XX-wiecznej i tej sprzed trzech stuleci. Sukces tej ostatniej był wprost proporcjonalny do talentu jednostki nią kierującej, miał zatem podtekst absolutystyczny. 

Jan Baszkiewicz, Richelieu, Biografie sławnych ludzi, Warszawa: PIW, 1984, ss. 410.