wtorek, 21 września 2010

niedziela, 19 września 2010

Kameralni(e)

Start biegu open. fot. JM
Co roku, we wrześniu, odbywają się w Hajnówce biegi o puchar burmistrza miasteczka. Biega głównie młodzież, na końcu dorośli.
Tym razem było ich czternaścioro. Trzy kółka po ok. 1500 m. wygrał utytułowany Edward Terebun z Kleszczel. Wszyscy dostali pamiątkowe medale i egzemplarze książki.

Sympatyczna impreza. Można żałować niewielkiego zainteresowania innych biegaczy. Godzien podziwu zapał organizatorów z miejscowego klubu i nauczycieli W-Fu.

Za to w październiku I Hajnowska Dwunastka.  Może uda się nie zachorować.

Co ma wspólnego Dawid Rubinowicz z Anną Frank?

Zapisane w kilku szkolnych zeszytach relacje żydowskiego chłopca ze wsi spod Bodzentyna porównywane są do pamiętnika Anny Frank. Czy słusznie?
Wspólny obydwu relacjom jest kontekst: mamy do czynienia z relacjami żydowskich 14-latków, żyjących w okupowanych przez hitlerowców krajach. Pamiętnik Anny Frank jest bogatszy, dłuższy od polskiego - łączą je niewątpliwie cechy opowiadania. Odnajdujemy moment kiedy Anna i Dawid prowadzą spór z ojcami. Ich bunt jest spontaniczny, lecz odbija się w jego pojmowaniu sytuacja w jakiej znajduje się cała rodzina. Lęk przed denuncjacją z jednej strony i wywiezienie na przymusowe roboty z drugiej każą dwojgu 14-latków rewidować swoje buntownicze uczucia. Ich bunt zostaje wygaszony. Wizja braku ojca zmusza do zwrócenia uwagi na przyczyny własnego postępowania, jednak bez samooskarżania. Anna i Dawid są wrażliwymi obserwatorami. Być może wynika to z pozycji jaką obydwoje zajmowali? Żyli w ciągłym napięciu, ich życie zależało od obserwacji i interpretowania detali - wydarzeń i zachowań innych ludzi. 
Wiadomo, że Anna i Dawid nie przeżyli okupacji. W obydwu wspomnieniach młodzi ludzie nie piszą o nadchodzącej śmierci. I trudno uzasadniać ich relacji koniecznością dania świadectwa okropieństw życia w grupie poddanej eksterminacji. A jednak coś ich skłoniło do zapisywania? Czy postawa Anny Frank i Dawida Rubinowicza są wyjątkowe? Z perspektywy XXI wieku te relacje i inne uratowane, przypadkowo, są bezcenne i zupełnie inne od wspomnień, np. obozowych, pisanych z perspektywy post factum. Tym bardziej, że pisane z pozycji wrażliwości dziecka, dojrzewającego do życia w świecie dorosłych, skoncentrowanego na codziennych problemach, na rozterkach nastolatka - cóż że otoczenie stanowi strach i śmierć. 
Relacja Anny Frank jest inna, przede wszystkim dłuższa i bogatsza. Anna jest wykształconą nastolatką, Dawid wiejskim chłopakiem, który ukończył sześć klas szkoły podstawowej. Ich różne pochodzenie łączy chęć pisania i wrażliwość, dzieli swoboda wypowiedzi. Anna pisze o swoim życiu uczuciowym, Dawid koncentruje się na wydarzeniach dotyczących jego rodziny, na pomocy w pracy. Jedynie śmierć, utrata ojca i niesprawiedliwa kara każą mu zapisywać własne uczucia. Jego dzieciństwo, być może typowe dla jego rówieśników spod Bodzentyna, jest zapewne uboższe, a może jedynie bardziej spontaniczne, zwyczajne - tak bardzo, że wiele wydarzeń nie znalazło uznania w oczach chłopca by zostać utrwalone. Anna zamknięta z szeroką rodziną w dwupoziomowej skrytce ma dużo czasu dla siebie, a pamiętnik, obok lektur, jest zapewne jednym ze sposobów na radzenie sobie z monotonią. 
W relacji Anny zwracają uwagę kwestie poświęcone miłości i poznawaniu ciała, Dawid, gdyby przeżył 1942 rok, miałby je przed sobą. Z Dawida przemawia pewien pragmatyzm życia wiejskiego. 14-letni chłopiec dużo umie, dużo wymaga się od niego. Tym większy podziw budzi podjęcie decyzji o zapisywaniu wydarzeń, opisie świata i własnych odczuć, z biegiem czasu coraz bardziej smutnych, wymagających skupienia. Być może pisanie było dla niego lekiem na ból głowy, który, jak zaznaczał, towarzyszył mu w chwilach intensywnych przeżyć. 
W chłodnej analizie bez trudu odnajdziemy różnice między narracjami Anny Frank i Dawida Rubinowicza. Wynikają one z pochodzenia społecznego obydwu nastolatków i nie budzą specjalnego zdziwienia. Pociągają one za sobą zróżnicowane możliwości analizy osobowości nastolatków. Zdziwienie pojawia się, gdy zastanawiamy się nad podobieństwami. Dotyczy one wrażliwości 14-latka w obliczu ... śmierci, która go otacza, która go dotyczy. W wielu punktach ich wrażliwość jest zbieżna. Jednakże obiektem zainteresowania są najczęściej postawy moralne młodego człowieka. Relacje Anny i Dawida mają charakter dydaktyczny, okazuje się bowiem, że ich pamiętniki cechuje pewna dojrzałość, refleksyjność, optymizm i nadzieja. Pytanie o różnice ma znaczenie drugorzędne. Świat widziany oczami nastolatka... dla historyka to także cenne świadectwo!

C.K. Biografia

Pamięć społeczna nie utrwaliła okresu długich rządów Franciszka Józefa w postaci formuły takiej jak, np. epoka franciszkańsko-józefińska - pisze Stanisław Grodziski w podsumowaniu biografii. Jego wizerunek - dziadka z bokobrodami i z fajką w ustach - utrwaliły produkty masowego użytku. Można zaryzykować twierdzenie, że stał się wiedeńską, szerzej, środkowo-europejską ikoną pop-kultury przełomu XIX i XX wieku, która zawdzięcza swoje długie trwanie wytrzymałości, ale i przyzwoleniu na krytykę, upowszechnieniu graniczącym ze spowszednieniem, których majestat innych władców nie zniósł. 
Badanie jego biografii oznacza zatem przedzieranie się przez stereotypy, anegdoty do bardziej wiarygodnego źródła informacji, albo poddanie się im i stworzenie wizerunku odbijającego wyobrażenia kultury masowej. Zamierzeniem Stanisława Grodziskiego było podążanie, jak się wydaje pierwszą ścieżką, choć dostępność zasobu materiału źródłowego i adresat serii, w jakiej ukazała się biografia, wymagały pogodzenie obydwu tendencji. 
Otrzymaliśmy w efekcie narrację w pełni odpowiadającą wymaganiom początkującego filoaustrowęgra. Odpowiadają temu wymogowi wprowadzenie o korzeniach i dokonaniach dynastii Habsburgów, liczne anegdoty i ciekawostki prasowe, którymi autor dzielił zasadnicze wywody.
Postać cesarz Austrii, potem Austro-Węgier, pióra Stanisława Grodziskiego, to arcybiurokrata, a co za tym idzie pedant, służbista, pracujący od świtu do nocy. Autor biografii konkluduje, że biurokracja Franciszka Józefa to objaw trwania przy anachronicznym centralizmie, oświeconym absolutyzmie, wyjątkowo niewydajnym w wielonarodowym państwie. Jest to jednak teza polemiczna. Dzięki zmianom w konstytucji i autonomii Węgier (1867) oraz wprowadzeniu nowego systemu wyborczego (system kurialny) władza w prowincjach funkcjonowała dość dobrze jak na tak wielonarodowy twór państwowy. Czy państwo było zdolne był równorzędnym partnerem dla wilhelmińskich Niemiec w sojuszu i stawić czoło członkom Ententy stanowi odrębną kwestię. W zestawieniu z ekspansywnymi sąsiadami - przynajmniej Niemcami, Francją i Anglią przełomu wieków - zmiany w organizacji państwowej ordynowane przez Franciszka Józefa były zbyt wolne. Były dostateczne na czas pokoju, niedostateczne na czas wojny.
Franciszek Józef to cesarz, który nie dokonał dobrych wyborów wśród dowódców armii, w związku z czym od czasów wojny krymskiej państwo austro-węgierskie traciło terytoria. Na szczęście nie były one na tyle istotne, aby Austro-Węgry mogły istnieć jako państwo.
W rezultacie Franciszka Józefa można uważać za wzorowego urzędnika. Warte odnotowania jest podsumowujące zdanie Stanisława Grodziskiego, że jako minister mógłby uchodzić za pożądanego w każdej radzie ministrów, już jednak w roli władcy niekoniecznie. Działania z ostatnich lat jego 68-letniego panowania uznawane są przez specjalistów za przyczynę niepowodzeń wojennych. 

Od momentu niewyjaśnionej śmierci pierworodnego syn Rudolfa cieszył się niegasnącą popularnością. Uchodził za wiernego małżonka, choć przez ponad 30 lat żył jakby w separacji z małżonką Elżbietą. Nie dostarczył prasie tematów do skandali małżeńskich, choć ta nie obchodziła się z nim z namaszczeniem. Podobno marzył o życiu na uboczu - tym tłumaczyłby się pociąg do polowań i skromne życie w kilku komnatach pałacu Schönbrunn, stojącego wówczas na przedmieściach Wiednia. Zdolny językowo, o wysokiej, wykraczającej często poza etykietę, kulturze osobistej, mógł podobać się poddanym. Jego nie budzące sensacji zachowanie było zapewne pożywką do powstania dworskiej legendy, która emanowała poza środowisko dworskie, przybierając nieraz karykaturalne formy w regionach próbujących emancypować się spod zwierzchnictwa cesarskiego, takich jak Czechy. 
Franciszek Józef miał doceniać przedstawicieli Galicji i Lodomerii we władzy, o czym świadczą kariery Agenora Gołuchowskiego (seniora i juniora), Kazimierza Badeniego. Przedstawiciele Rady Państwa, której przewodniczył, rekrutowali się z kosmopolitycznej arystokracji, co stanowiło pewnego rodzaju kuriozum w nacjonalizujacej się Europie. Solidaryzm społeczny przedstawicieli władzy Austro-Węgier był anachroniczny - stanowy, mimo iż mierzony zasługami i możliwością szybkiego awansu. Arystokraci byli uważani za kosmopolitów, ale kosmopolityzm był stanową wyspą w morzu zdającego egzamin nacjonalizmu. Czy zatem Franciszek Józef był częścią kuriozalnego, anachronicznego, systemu władzy. Uważam, że należy przytaknąć tak postawionej tezie.

poniedziałek, 6 września 2010

Historia jak sen

http://www.tvp.pl/bialystok/reportaz/bialostocka-szkola-reportazu/wideo/snila-mi-sie-hana/894941

"Śniła mi się Hana", reż. Mikołaj Wawrzeniuk, TVP Białystok 1999.
Wzruszająca historia miłości Saszy, prawosławnego mieszkańca sąsiadującej z Narewką wsi, i Hany, Żydówki narewczańskiej, opowiedziana z perspektywy kilkudziesięciu lat.

niedziela, 5 września 2010

W biegu

Piękna sobotnia pogoda, niedaleko Witowa, od strony Długiego Brodu. Z założonymi z tyłu rękami przechodzi przez jezdnię mężczyzna w sile wieku. Nieco pochylony, jakby kontemplował runo leśne. Gdy dobiegałem odwrócił się w moją stronę, chwilę poprzyglądał się i...
- Szybko pan zbiera grzyby - rzekł z wyraźnym uśmiechem sygnalizującym przewagę.
- Z taką szybkością nie uzbiera ich pan dużo - zakończył czymś  w tym stylu wyraźnie usatysfakcjonowany z siebie.
- No, tak - tylko tyle zdołałem w biegu. Uśmiechnąłem się krzywo.