niedziela, 29 listopada 2009

O królu pochlebnie w XX wieku


Praca Pierra Gaxotte’a jest obszernym studium organizacji państwa francuskiego za panowania króla Słońce.

Nawet gdyby nie czytać biografii francuskiego historyka - rojalisty, współpracownika czołowych postaci francuskiego XX-wiecznego konserwatyzmu - książka na pewno zwróciłby uwagę kilku ważnymi cechami.

Po pierwsze, całe akapity koncentrują się na epatowaniu czytelnika przepychem dworu i władzy królewskiej w okresie zmiany. Mnożenie detali w opisie wjazdu młodej pary królewskiej do Paryża przypomina chwilami rabelaisowską technikę ośmieszania średniowiecznej metody uwiarygadniania przekazu. Nieco równowagi wprowadza jedynie rozdział o wpływie klimatu na gospodarkę i społeczeństwo Francji.

Po drugie, siła władzy państwowej to władza królewska, a zatem nieskazitelny, chodź ludzki, Ludwik XIV i jego wierni, nieomylni i wszechstronnie utalentowani ministrowie oraz doradcy. W kontraście do wymienionych są Wilhelm Orański, chudy i podejrzliwy, zdradliwy Kondeusz, nieudolny Jakub II, mówiąca z obcym akcentem, przeciętna Maria Teresa, żona Ludwika. Tych pierwszych cechuje praca od świtu do nocy. Gdyby spróbować wymienić wszystkie zajęcia Króla Słońce o jakie pokusił się Gaxotte, z pewnością zabrakłoby wielu godzin w 24-godzinnej dobie.

Po trzecie wizja polityki zagranicznej Ludwika XIV nie ma w sobie nic z partykularyzmu państwowego. Stanowiska zajmowane przez włądcę w konfliktach z Anglią i Holandią, a później w wojnie sukcesyjnej o tron hiszpański, cechują się dalekowzrocznością podporządkowaną dążeniu do zapewnienia równowagi politycznej na kontynencie.

Po czwarte wreszcie wszechstronna działalność mecenasowska króla stanowi główny impuls powstania francuskiego stylu w architekturze, na którym ma wzorować się Europa. I w niczym nie zmienia obrazu króla nieudolna polityka religijna, zakończona chyba jednak haniebnym unieważnieniem edyktu nantejskiego w 1685 r. Została ona przedstawiona jako skutek zbyt pochopnego zaufania udzielonego duchownym doradcom, po śmierci Marii Teresy.

Książka jest zatem apologią skutecznej władzy monarszej. Koniecznie przeczytać inną monografię Ludwika XIV.

środa, 25 listopada 2009

Francuski folklor imperialny w ustach Podlasianina

W pociągu relacji Warszawa-Białystok poznałem starszego pana, po 80-ce. W czasie długiej rozmowy uraczył mnie kilkoma dowcipami i życiowymi mądrościami. Rozmawiał ze mną swobodnie, używał zwroty angielskie, rosyjskie, łacińskie. Miałem wrażenie, że troszeczkę popisywał się. Czułem satysfakcję, chociaż opis relacji polsko-żydowskich zawierał elementy teorii spisku i stereotypu o bogactwie. Nie prezentował frustracji właściwych wielu nie tylko w jego wieku. Opinie miał wyważone, argumentował prosto i odwoływał się do własnego doświadczenia. Czuł umiar. Za wyjątkiem żartów, w których swobodnie przekraczał normy językowe, nie nagminnie na szczęście. Jak na swoje ponad 80 lat był w dobrej formie, o czym świadczy, że był świadomy swoich ułomności związanych z upływającym czasem.

Z jego ust usłyszałem wierszyk, który on zapamiętał cytowany przez pewnego pana dawno temu. Oto on:

La vie est dure, la femme est chere et les enfants sont facile a faire.

Temu bonmotowi towarzyszył delikatny sarkazm i mizogynizm. Jest on także świadectwem pewnego longue duree kulturowego, sprzeciwu wobec pruderii mieszczańskiej i w tle dawnej świetności cywilizacji francuskiej.

poniedziałek, 16 listopada 2009

O Christopherze Hillu i jego Cromwellu


Książka Christophera Hilla „Oliver Cromwell i Rewolucja Angielska” (PIW, 1988) pociąga z dwóch powodów.

Po pierwsze ze względu na temat. Nie jest to typowa biografia. Autor wpisuje bohatera w tło polityczne i społeczne XVII-wiecznej Anglii. Dba o pokazanie mozaiki wyznaniowej kraju. Dysponuje i, jak sądzę, potrafi wykorzystać stosunkowo bogate zasoby źródłowe. Szczególnie ciekawe i licznie reprezentowane są wypowiedzi parlamentarzystów, zwolenników i przeciwników polityki Lorda Protektora. Prezentuje cały wachlarz opinii o Cromwellu dając czytelnikowi argumenty do uzasadniania ważności tej postaci dla dziejów państwa. Być może niekiedy daje się ponieść ferworowi polemiki toczonej w czasach rewolucji, czym może sprawić trudność w uzyskaniu klarownego obrazu relacji politycznych. Niewątpliwie otrzymujemy bogaty zestaw poglądów wyrażany z rzadko spotykaną retoryczną ciętością i wynikającą z niej znajomością rzemiosła politycznego. Nie brak też właściwej temu krajowi w tych czasach „nowomowy” religijnej.

Po drugie mamy do czynienia ze znakomitą literaturą. Niemal każde zdanie jest kunsztowną konstrukcją, której złożony sens łączy się z retoryczną swadą. Nagromadzenie metafor, porównań wymaga wiedzy i pamięci. Dzięki nim otrzymujemy rzadko spotykaną dawkę dobrego pisarstwa, nie licząc wiedzy, która wraz w lekturą kolejnych rozdziałów jest tylko tak samo ważna jak metoda i sposób realizacji celów autora. To także dobry wzór literaki.

Warto po nią sięgnąć.