poniedziałek, 4 lutego 2013

Wspólnoty językowe w czasach nowożytnych

Książka brytyjskiego historyka kultury ma na celu zaprezentowanie takiego obrazu Europy, do stworzenia którego podstawowym narzędziem opisu jest język jej mieszkańców. Ramy chronologicznie obejmują okres od połowy XV do połowy XVIII wieku. Terytorialnie to obszar Europy, którego granice wyznaczają państwo ottomańskie i państwo rosyjskie.
Peter Burke wskazał na połowę XV wieku jako początek kształtowania się świadomości językowej mieszkańców Europy, który wyrażał się w zapisie myśli w językach wernakularnych. To punkt wyjścia pozwalający na identyfikację europejskich wspólnot nazywanych inaczej niż do tej pory, czyli "lingua vulgaris". Identyfikacja językowa pozwala inaczej poprowadzić podziały, inaczej charakteryzować ekspansję, regres i transformację wspólnot językowych. Pozwala także na wskazanie stref mieszania, nakładania się języków, które zachodzą nie tylko w przestrzeni geograficznej, ale definiowane są w odniesieniu do gwary środowiskowej i standardów gatunków literackich. Źródła tekstowe pozwalają na śledzenie tego typu zjawisk językowych.
Pojęcie wspólnoty językowej pozwala inaczej scharakteryzować społeczności. Przede wszystkim służy odkryciu nieobecnych lub rzadko zauważanych do tej pory użytkowników języka, sugeruje możliwość odkrycia "nowego świata", którego narzędziem opisu jest język lokalny utrwalany w postaci pisma. W stosunku do wspólnoty językowej oddziaływała wspólnota państwowa. Ze wspólnotą językową wiązano wspólnotę narodową, dla której język był jednym z kryteriów identyfikacji.
Wydaje się, że posługiwanie się pojęciem wspólnoty językowej pozwala lepiej uchwycić przepływ i rozpowszechnianie się idei kulturowych. Nie należą do najłatwiejszych usiłowania ustalenia granic wspólnot językowych, które są wielopoziomowe, niekiedy nie oddają standardyzujących polityk państw.

Peter Burke pokazał jak, jego zdaniem, zachodzą zmiany w nowożytnej "przestrzeni" językowej, jakie są grupy środowiskowe, jak ewoluuje świadomość językowa w grupach środowiskowych, jakie stanowisko zajmują państwa nowożytne. Połowa XVIII wieku jest tutaj symboliczną granicą, po przekroczeniu której kwestia języka staje się obiektem stałego nadzoru instytucji państwowych.


piątek, 1 lutego 2013

Dobrze o Bizancjum

Judith Herrin, Bizancjum, Rebis 2010.

Czy jest wiarygodna treść książki, której autorka pisze wyłącznie pochlebnie o obiekcie rozważań? Zamiast udzielać zero-jedynkowej odpowiedzi zastanówmy się raczej nad pytaniem co ją skłoniło do tak jednoznacznie pozytywnego wypowiadania się o państwie bizantyńskim.

Zadecydowało o tym przeznaczenie książki, która w mniemaniu autorki ma zaciekawić nieznającego tematu czytelnika. Aby zobrazować cel pracy Judith Herrin posłużyła się przykładem robotników budowlanych (Wstęp), którym ciekawość kazała przekroczyć próg gabinetu badaczki i zapytaćo autorkę, co to jest Bizancjum. Cel dydaktyczny sugeruje unikać negatywnych ocen, by nie zrazić odbiorcy do poznania odmienności kulturowej Bizancjum, a zainteresować go tak, by posiadł pełniejszą wiedzę, która później upoważni go do bardziej wyważonej opinii.

Bizantyniści zmagają się z tego rodzaju tradycją negatywnego oceniania kultury Cesarstwa Wschodniego, swoje wywody często rozpoczynając od rozprawy z krzywdzącą oceną zawartą w monumentalnej pracy E. Gibbona, który opisując upadek Cesarstwa Rzymskiego uznał za nieinteresujące badania nad istniejącą na Wschodzie ocalałą częścią imperium, uznając ją za martwą, dekadencką, której los, przypieczętowany przez Turków osmańskich, "najlepiej" oddaje nieużyteczność w rozwoju kulturowym Europy. W tak ewolucjonistycznie pojmowanej historii, jako rywalizacji o przetrwanie, Cesarstwo Bizantyńskie porównuje się do chorego organizmu, ujawniającego brak żywotności, pozbawionego sił witalnych, które zadecydowały o jego końcu w 1453 roku. Dodajmy do tego "czarną legendę" Bizancjum, jaką wyraża przymiotnik "bizantyński", oznaczający tyle co despotyczny, pełen ostentacyjnego przepychu, krwawy (patrz tytuł jednej z prac Judith Herrin - "Womens in Purple" przetłumaczono jako "Krwawe cesarzowe").
Chęć poradzenia sobie z ciągle obecnym ewolucjonistycznym dyskursem wyjaśniającym upadek Cesarstwa Wschodniego można uznać za wystarczającą, by pokazać obraz wyjątkowo cennej, zapomnianej, a przede wszystkim nieznanej kultury, do której tradycji religijnej odwołuje się prawosławna część mieszkańców Europy.
Koncentracja na tworzeniu pozytywnego obrazu Bizancjum sugeruje konieczność pominięcia niewygodnych, negatywnie ocenianych wydarzeń, postaci, których zestawienie z pozytywami może dać pożądany obiektywny wizerunek obiektu badań. Judith Herrin nie przyświeca taka intencja. Jej plan jest jasny i nie pozostawia czytelnika w niepewności. Autorka pozostaje wierna dążeniu do odczarowania negatywnego obrazu Cesarstwa Bizantyńskiego, staje po stronie tych których długo niedoceniano, odrzucano, zapominano. Być może dlatego nie pozostawia odbiorcy bez presji. Tylko pozornie pozostawia czytelnikowi prawo do zawierzenia lub odrzucenia narracji.