czwartek, 22 listopada 2007

Władza nad małżeństwem: role rycerza, kobiety i księdza


Książkę George'a Duby Rycerz, małżenstwo i ksiądz. Małżeństwo w feudalnej Francji (przekł. Hanna Geremek, PIW, 1986) można uznać za przykład historiograficznej klasyki dotyczącej problematyki społecznej. I może dlatego warto o niej kilka słów napisać streszczając oceny francuskiego mediewisty.

George Duby (zm. 1996) jest uznanym historykiem średniowiecza, jednym z pierwszych tak odważnie podejmujących problematykę społeczną, uwzględniając zainteresowania i osiągnięcia innych nauk społecznych - socjologii i antropologii. 
W 1974 roku Duby poprowadził seminarium dotyczące zagadnienia pokrewieństwa zapraszając do udziału w nim socjologów i antropologów, np. Marca Auge'a, Maurice'a Godeliera, Jacka Goody'ego, aby wymienić tylko kilku. Inspirował innych, ale i sam napisał wiele prac. Treść wielu z nich można uznać za ważny punkt zwrotny w zainteresowaniach francuskich mediewistów. 

Rycerz, kobieta i ksiądz... została opublikowana w 1981 roku. Tytułem praca nawiązuje do nieznanej w przekładzie polskiemu czytelnikowi książki Trois ordres ou l'imaginaire du féodalisme (Gallimard, 1978) będącej badawczym rezultatem uznania dla dumezilowskiego modelu trójfunkcjonalności społecznej. Rycerz, kobieta i ksiądz to zarazem główni aktorzy pracy: na temat relacji między przedstawicielami tych grup społecznych autor stawia szereg pytań. 
Podstawą kwestią badawczą jest dla George'a Duby'ego małżeństwo, czyli rytuał połączenia przysięgą dwojga ludzi, reprezentujących dwa związki rodowe. Znaczenie społeczne małżenstwa i zmiany w rytuale są obiektem bacznej obserwacji autora na przestrzeni XI i XII stulecia. Grupą badaną są władcy francuscy i arystokracja. Źródła są różne: jest nim penitencjariusz Burcharda z Wormacji (XI wiek), biografia Guiberta z Nogent (pocz. XII wieku), zbiór prawa kanonicznego Iwo z Chartres (II poł. XI wieku), żywoty świętych,  czy zachowane w okolicach Cluny dzieła sławiące przeszłość lokalnych rodów rycersko-arystokratycznych (XII wiek).
Ramy społeczne książki, zakreślone w tytule, są jednym z możliwych sposobów opisania efektów pracy George'a Duby. 
  1. Rycerz. Ten przedstawiciel świata ludzi świeckich znajduje się w sieci powiązań o różnym natężeniu. (1) Wymienić należy zależność rodową istotną z punktu widzenia celów matrymonialnych. Najstarszy syn był objęty bowiem prawem primogenitury, co oznaczało, że miał obowiązek realizować plan biologicznego i materialnego rozwoju rodu. Duże znaczenie pierworództwa obowiązywało do XIII wieku, kiedy upowszechnienie gospodarki pieniężnej zmieniło charakter dóbr dziedzicznych. Upłynniając je głowa rodu mogła dokonać rozdrobnienia mienia, i np. płacić części potomków rentę feudalną, tzw. lenno sakiewkowe. Ciężar odpowiedzialnosci wobec przyszości rodziny był niewątpliwie nieraz trudny do udźwignięcia, zwłaszcza w połączeniu z wymogami ideologii chrześcijanskiej promującej nierozerwalność małżeństwa, czy też proponującej więź bez stosunków seksualnych. Jednym ze sposobów na poradzenie sobie z nakazami była promocja obyczaju miłości dworskiej. Koncepcja miłości dworskiej znalazła sobie miejsce w opisach osi życia rycerza, jako poprzedzający związek małżeński etap, który sankcjonował porywy ciała, jakimi były przygodne kontakty seksualne. Dodajmy, że seks bez konsekwencji w postaci potomstwa był akceptowany także w ramach więzi rodowej, a skutki złamania tabu kazirodztwa tam nie obowiązywały. (2) Pozostali synowie stwarzali potencjalną groźbę rozdrobnienia włości rodowych, dlatego przeznaczano ich do zawodu duchownego lub pozwalano na swobodny wybór zajęcia. Śledzenie kwestii matrymonialnej pokazuje, że dla młodszych potomków płci męskiej szukano również ofert ożenku: albo z wyżej stojącą w hierarchii wdową, lub, jak to się częściej działo w XII wieku, z córką jednego z wasali, by w ten sposób móc zacieśnić wiezi lenne. (3) Warty odnotowania jest także ogólny ton tekstów źródłowych, pokazujących jaki był stosunek mężczyzn do kobiet. Mężczyzna ujawnia w nich swoją siłę przez role, jakie nadaje obydwojgu związek małżeński. Mężczyzna jest panem żony. Powinien o nią dbać, lecz jeśli kobieta nie da mu męskiego potomka ma prawo ją oddalić i zawrzeć nowy związek. Wpływ Kościoła na cechy małżeństwa utrwalił więzi z żoną, lecz nie zmienił relacji zależności panujcych między nimi.
  2. Kobieta. W hierarchii obejmującej trzy tytułowe grupy znajdowała się najniżej. Obserwacja więzi małżeńskich pokazuje zdaniem George'a Duby'ego, że żonę można potraktować levi-straussowsko jako (1) przedmiot wymiany. Jest to cenny obiekt wymiany ponieważ, (2) jej brzuch stanowi miejsce gdzie miesza się krew i przychodzi na świat przyszły rycerz. Żona poddana jest nie tylko woli męża. (3) W ideologii Kościoła chrześcijańskiego jest nie tylko ceniona jako matka, na wzór Matki Boskiej, ale też, jako starotestamentowa Ewa, jest uznawana za kusicielkę. Uosabia istotę kruchą - bo poddała się woli szatana, ale i podstępną. Dzieki posiadaniu wrodzonego i trudnego do opanowania żaru i ze względu na niestałość ducha potrafi, jak czynił to szatan w raju, kusić i uwodzić mężczyzn. Kościół miejsce kobiety widział w roli płodnej matki, dbającej o wychowanie w duchu chrześcijańskim. Inaczej miejscem życia samotnej kobiety mógł być klasztor, formą intensywna modlitwa, a głównym zadaniem działalność dobroczynna. Georges Duby pisze jednak w ostatnich zdaniach, że o kobietach średniowiecza tak na prawdę nie dowiedzieliśmy się niczego. Trudno nie przyznać mu racji.
  3. Ksiądz. (1) Do momentu upowszechnienia zasady celibatu księży mógł być także synem kapłana. Zazwyczaj jednak był którymś z kolei synem z rodziny rycerskiej. (2) Przede wszystkim był reprezentantem Kościoła i jako taki był funkcjonariuszem, którego działania społeczne uzasadniane były ideologią instytucji. Pełnił rolę pośrednika między światem boskim i ludzkim. Jej wyjątkowość dawała mu prawo do uzurpowania obecności w życiu społecznym i wpływu na jego kształt. Instytucja małżeństwa, którą bada Georges Duby, dobrze to pokazuje. Świecki duchowny jest najpierw świadkiem, pośrednikiem, a potem celebrującym rytuał małżeństwa w sakralnej przestrzeni kościoła. Małżeństwo w obecności kapłana staje się elementem sacrum: sakramentem, który proponowano pojmować jako znak, symbol duchowej więzi, a potem jako akt łaski bożej. Bez udziału kapłana przysięga małżeńska nie miała wartości. Mogła zostać podważona i na groźbę takiej oceny królowie i arystokracja francuska XIII wieku była wrażliwa.
Koncepcja opisu treści książki, jaką zaproponowałem powyżej, ma jeden ważny mankament. Zmienia akcenty. O wiele ważniejszy jest bowiem podtytuł książki eksponujący małżeństwo, jako instytucję życia społecznego. Za jego pośrednictwem można powiedzieć o tym kim byli rycerz, kobieta i ksiądz - uczestnicy ceremonii małżeńskiej. Dzięki obserwacji małżeństwa widać więzi jakie spajają grupę i budują w niej napięcie. Choć nie jest to pełny obraz to dla opisania życia wspólnotowego rytuał małżeństwa jest bez wątpienia wiele znaczący. Jeśli jednak uznamy, że bardziej znaczące niż role grup społecznych są instytucje życia społecznego, to należałoby być może więcej uwagi poświęcić zmianom jakim podlegało małżeństwo w odniesieniu do kwestii ideologicznych, które rozgrywały wymienione grupy społeczne w łonie tej instytucji. Tutaj G. Duby jest zwolennikiem modelu społeczeństwa podkreślającego znaczenie solidarności i spójności grupowej. Dla ich istnienia dwa typy małżeństwa - świecki i kościelny - w XIII wieku zostały połączone w jednym rytuale. Żaden z nich nie odniósł zwycięstwa, pisze autor. 
Opisując grupy społeczne zdawałem relacje z podstawowych zmian, jakie małżeństwo wymuszało na jednostce. I takie uzasadnienie dla wyeksponowania trzech bohaterów książki G. Duby można podsunąć i uznać za dostateczne.

czwartek, 8 listopada 2007

Il tristo Italiano

Znów spóźniłem się na autobus do Suchowoli, w związku z czym stanęła przede mna perspektywa noclegu w jakimś miejscu. Wybrałem nielubiany, lecz dający refugium od rodzinno-przyjacielskiego zgiełku hotelik. Jednym z powodów nielubienia była konieczność dzielenia pokoju w sytuacji, gdy już ktoś zajął jedno z dwóch miejsc. Ostatnio, jakiś rok temu, pokój dzieliłem z kierowcą, komiwojażerem. Wczoraj było inaczej.
Pani z recepcji dała mi do zrozumienia, że za 40 zł będę dzielił pokój z obcokrajowcem. Z Włochem. Ucieszyłem się najpierw, bo w końcu miałbym native-speakera na cały wieczór. I miałem.
Miał na imię Rafaello. Miał 40 lat.Przyjechał z Neapolu, gdzie był piekarzem. Do dziewczyny. Szczególy były smutne. Wyjeżdżał. A ponieważ spóźnił się na autobus, wynajął miejsce w hoteliku, by poczekać na następny.
Był smutny. Drzemał kiedy go zobaczyłem po raz pierwszy. Przywitałem się i... dalej zabrakło mi słów. Niestety Rafaello nie mówił w żadnym innym jezyku. Kiedy zacząłem okazywać wysilek chęci zrozumienia Włoch ożywił się. Zaczął mówić, wyjaśniać mi niestrudzenie swoją sytuację. Rozumiałem co nieco, próbowałem zadawać pytania, lecz niewiele wychodziło z moich ust. Próbowałem po francusku, po angielsku, ale nie dawało żadnego rezultatu.
Zorientowałem się, że moje osłuchanie włoskiego nie przekłada się na mówienie. Nie potrafiłem przypomnieć włoskich słów. Zatem jestem wzrokowcem.
Rafaello był zniechęcony do otoczenia, mówił o polskiej dziewczynie, ktora została sama, a nie wiem czy z własnego wyboru, czy zniechęcona przez rodziców. Porozmawialiśmy chwilę o muzyce. Przed snem dałem mu swoją wizytowkę, on napisał mi swój numer telefonu.

Jaki rezultat doświadczenia? Dotychczasowe osłuchiwanie nie przynosiło oczekiwanych rezultatów. Mimo to cel komunikacyjny zrealiowałem w części, choć pytań miałem więcej.
Nie mogę tworzyć uogólnień na temat Włochów. Rafaello był bowiem szczególnym gościem. Nie lubił futbolu, był bokserem, a przede wszystkim był smutny.
- Una notta per me - zagadnął budząc się. - Arrivederci e Buon viaggio - powiedziałem rozstając się.