poniedziałek, 18 lutego 2008

Odchodzący: już i na chwilę

Bazie pojawiły się nawet na Podlasiu. Jednak jeszcze za wcześnie.
Odjeżdżam, ciągle odjeżdżam, odejdę razem z nimi, choć gdzie indziej.
Ulica ks. Wierobieja, ta niezmieniona od 80 lat, powoli pustoszeje.
Czas jednak płynie tutaj powoli. Jeszcze przestrzeń dzieli się na małe, samodzielne posesje, z centralnie położonym domkiem, obok którego znajduje się składzik na drewno na opał.

poniedziałek, 11 lutego 2008

Legoffiada (3): akulturacja nowych ludów


Decydują o kryzysie, a w konsekwencji o upadku świata imperium rzymskiego. Pojawiają się w wyniku gwałtownego ochłodzenia klimatu, które doprowadziło do zmniejszenia powierzchni pastwisk ludów koczowniczych. Jest ich wiele, następują po sobie niczym morskie fale. Są zupełnie obcy, lecz wystarczająco silni, by nie zostać zlekceważonymi przez państwo rzymskie i przekazy źródłowe. 
Barbarzyńcy są obcy i w opisach nieraz trudno oddzielić ich cechy od emocjonalnych projekcji. Budzą lęk, a klęski militarne potęgując go stwarzają okazję do obwiniania za niepowodzenia  zbyt ustępliwą polityką cesarzy. 
Lęk ma coraz bardziej realne odniesienia w politycznych i demograficznych zmianach. W granicach imperium barbarzyńców jest coraz więcej. Pod ich wpływem zmienia się kultura śródziemnomorskiego państwa. Krytyki, w większości skierowane na zewnątrz - podkreślające okrucieństwo i nieucywilizowanie ludów germańskich - z czasem zmieniają swój charakter. Upadek instytucji państwa rzymskiego, kryzys ekonomiczny i bankructwo wielu fortun arystokratycznych opisywane są coraz częściej w nowych kategoriach słownych, a mianowicie w ramach jakie dostarcza religia chrześcijańska w wersji św. Pawła. Inwazja barbarzyńców jest częścią planu boskiego, okrutną, acz zasłużoną karą za niskie morale pogańskiego społeczeństwa rzymskiego. Inaczej mówiąc, wina upadku państwa rzymskiego jest wewnętrzna. Barbarzyńcy są nieświadomi tego co czynią, są inni, a jako można winić za niepowodzenia to co jest inne, pisze Le Goff cytując retoryczne wywody chrześcijańskiego Salwiana z Marsylii. 
Świadomość inności kulturowej ludów barbarzyńskich każe autorowi pochylić czoło nad ich odrębnością. Ale czy to nie jest argument wykorzystywany wyłącznie koniunkturalnie, przez chrześcijańskich polemistów przeciwko argumentom silnej jeszcze elity arystokracji pogańskiej? 
W doszukiwaniu się wewnętrznych przyczyn upadku państwowości rzymskiej przez Salwiana Le Goff widzi podziw dla skuteczności techniki militarnej najeźdźców i, co ważniejsze chyba, dopatruje się cichego sojuszu niżej uposażonych warstw społeczeństwa rzymskiego z germańskim agresorem. Można zaryzykować twierdzenie, że francuski historyk sugeruje tutaj ponadcywilizacyjną walkę klas. 
W podsumowującej frazie pojawia się obrazowa metafora porównująca trwanie państwa do życia ludzkiego. Według wywdu Salwiana państwo rzymskie umiera w akcie samobójczym, lecz nie jest on tożsamy ze śmiercią. 
Barbarzyńcy, chłopi i żołnierze tworzą nowe społeczeństwo, komentują swoje obserwacje piszące wówczas elity. Zacytujmy retora Themistiusa, tworzącego pod koniec IV wieku: W tej chwili świeże są jeszcze rany, jakie zadali nam Goci, ale niezadługo będziemy mieli z Gotów towarzyszy biesiad i bitew, piastujących także i funkcje publiczne. 
Odpowiedni dla naukowego opisu zachodzących wówczas zmian społecznych jest termin akulturacja. Plemiona germańskie mają własne zwyczaje, ale w kontakcie z cywilizacją rzymską tworzą podobne do rzymskich elity, co skwapliwie zaznaczają w przekazach sprowadzeni z rzymskich dworów dziejopisarze, z natury rzeczy przychylni barbarzyńskim pracodawcom. Przede wszystkim za godny odnotowania fakt akulturacji należy uznać przyjęcie wiary chrześcijańskiej. Wraz z nią przechodzi rytuał nadawania władzy i kwestia pokrewieństwa nowych władców ze spadkobiercami rzymskich cesarzy. Do czasów panowania Karola Wielkiego, żaden z władców nie przyjął symboli władzy cesarskiej. 
W perspektywie socjologicznej wzajemne wpływy kultury barbarzyńskiej i cywilizacji są bardziej dramatyczne. Wojnom towarzyszą nieurodzaje, a ich konsekwencją są głód i śmierć. Ludność cywilna cierpi. W przekazach pisanych bezpieczeństwo ludności oceniane jest bardzo nisko. Autorzy tekstów odmalowują wszechobecny chaos. Można założyć, że oprócz odniesień do obserwacji rzeczywistości w opisach widać dowód na to, jaką konsekwencję niesie brak choćby symbolicznej obecności władzy politycznej. 
 Wojna jako element kształtujący obraz świata staje się w niektórych środowiskach obowiązującym paradygmatem. Żyjący w VII wieku kronikarz frankijski Fredegar wkłada w usta matki króla napomnienia skierowane do syna. Oprócz wojny uznawanej za gwaranta sławy i zmian z odrobiną nostalgii podkreślają one dystans między starym a nowym światem: Jeśli chcesz dokonać wielkich czynów i zdobyć sobie imię, burz wszystko, co inni zbudowali, i wyrzynaj cały lud, który zwyciężysz, bo nie wzniesiesz budowli wspanialszych od tych, które twoi przodkowie wznieśli, i nie ma czynu piękniejszego, mógłbyś wywyższyć twoje imię.