poniedziałek, 23 kwietnia 2012

(Nie)dotykalni

Trudno polubić film, który uwiarygadniają plakaty: 25 000 000 widzów. 
Przykład umiarkowanie dobrego kina wakacyjnego.

Historia dwóch Francuzów o odmiennych korzeniach społecznych zmagających się z ważnym problemem: jeden ze znalezieniem dla siebie miejsca na ziemi (bo życie na przedmieściach jest wciągającym "bagnem"), drugi z zaakceptowaniem swojego inwalidztwa (bo materialnie niczego mu nie brakuje).


Inaczej mówiąc to historia dwóch współczesnych kopciuszków. Akcja filmu jest zbudowana na zasadzie opowieści o dojrzewaniu. Toczy się jak nieskomplikowany proces psychoterapii, którą obydwaj bohaterowie przechodzą z sukcesem, uwiarygodnionym na końcu słowami: losy postaci oparte na rzeczywistych historiach.


Sukces filmu polega na stworzeniu bohatera, z którym widz mógłby się utożsamić (znam takich jak on, jestem jednym z nich). Amerykańscy krytycy uznali ten film za konserwujący stereotypy i rasistowski, europejscy za skarbnicę francuskiego cynizmu.

Atutem filmu miały być żarty. Powstają one na zasadzie śmiejmy się z tabu tak długo, aż tabu przestanie nim być. Oswójmy je śmiechem, piętrząc sytuacje do momentu, aż nikt nie będzie w stanie zahamować śmiechu. Cyniczne? Świadczy o samopoczuciu autorów i dowodzi jak Europejczycy (nie)radzą sobie z rasizmem - nie umieszczając go tam, gdzie Amerykanie go odnajdują.