czwartek, 22 marca 2007

Wiosna, wiosna hejże ty!


Tzw. Pierwszy Dzień Wiosny ze swoimi karnwałowymi tradycjami przeszedł już chyba do historii. Tylko część suchowolskich uczniów czci ten dzień, głównie ci uchodzący w szkole za słabych, którym "nic już nie pomoże". Ale jak to robią?
Z okien szkoły nie można tego zobaczyć. Podobno spacerują i piją alkohol ukratkiem. Inni w ogóle nie wyjeżdźają z domu, sądząc, że przynamniej w taki sposób można będzie legalnie usprawiedliwić swoją nieobecność. I tyle? Pozostało jedynie niepisane prawo nieprzychodzenia do szkoły. Ale ono także jest podważane.
Część nauczycieli ostentacyjnie skrupulatnie wypełnia swoje obowiązki i równo z dzwonkiem wychodzi do klasy. Inni, a ja wśród nich, mają nadzieję, że uczniowie podejmą jednobrzmiącą decyzję i albo przyjdą, albo całą klasą nie stawią się do szkoły. Bo przecież brak uczniów sprawia, że nauczyciele też mają swoje wagary, choć oficjalnie są odpowiedzialni za nich (na terenie szkoły). Taki rozłam w postawach jest widoczny, lecz pozostaje nieoficjalny. Dyrekcja szkoły też podtrzymuje go i nie zabiera głosu w sprawie: przyjdą, a zatem okażą szacunek szkole, jeśli nie - no tak, można było się tego spodziewać. Pełna anarchia.
Wnioski? I uczniowie i nauczyciele nie są zainteresowani integracją. Obowiązki albo ich pozbycie się, choć na dzień - to dwie postawy: legalizmu i leseferyzmu. Wszystko tego dnia jest w zawieszeniu, kolejny dzień przynosi ulgę: znów można wypełniać swoje obowiązki, czyli przychodzić do szkoły. Victor Turner pisał o liminalności w odniesieniu do rytów przejścia, kiedy stary porządek już upadł, ale nowy jeszcze nie nastał. Ale jaki porządek ma nastać? Cieszy mnie tylko perspektywa wiosennej pogody.

Brak komentarzy: