czwartek, 8 marca 2007

"Moja szkoła"

Ciekawy wywiad w "Polityce" z Januszem Czapińskim, psychologiem społecznym, profesorem UW.
Diagnoza postaw młodzieży uczącej się w polskich szkołach przeprowadzona na podstawie badań "Szkoła bez przemocy" zleconych przez Polskapresse i Media Regionalne i wpsarciu Fundacji Grupy Telekomunikacja Polska jest pesymistyczna w dwóch wymiarach: oceny dokonań obecnego ministra edukacji narodowej i długofalowych efektów polskiego modelu edukacji.
Program "Zero tolerancji" doprowadził do eskalacji problemów szkolnych. Działania na rzecz wzmocnienia dyscypliny w szkole miały ujemne rezultaty dwojakiego rodzaju: (1) uczniowie poczuli się grupą represjonowaną, co pokazują statystyki, i w konsekwencji doprowadziło to do wzrostu wskaźników niesubordynacji w szkole. W wyniku akcji medialnej ministerstwa rodzice otrzymali z kolei komunikat, że (2) władze oświatowe i nauczyciele rozprawią się z patologiami szkolnymi samodzielnie. W związku z tym zostaje odnotowany spadek zainteresowania rodziców sprawami dzieci w szkole.
Choć w wielu aspektach polska młodzież na tle europejskim pokazuje siebie w zdawałoby się korzystnym świetle, to należy zdaniem Czapińskiego zwrócić uwagę na praktyczne efekty edukacji. Badania pokazują, że o ile mamy dobrze wyskształconych 14-latków, to wiedza wynoszona ze szkoły średniej nie ma przełożenia na życie zawodowe. Okazuje się, że młodzi 20-letni są w większośći niezaradni i pesymistycznie nastawieni do przyszłości. Ich rówieśnicy z krajów OECD potrafią wykorzystać nabytą wiedzę (choć ta jest nieco mniejsza - przynajmniej tak wynika z porównania gimnazjalistów) znacznie lepiej. Wniosek Czapińskiego jest następujący: polski system nauczania nie przygotowuje do działania; buduje wspólnotę narodową tak jak powstają wspólnoty wyobrażone, na zasadzie odniesień do podobnych symboli, często związanych z tradycyjnie uprawianą historią (np. patriotyzm). Nie ma edukacji ukierunkowanej na działanie w społeczeństwie i na tworzenie więzi przez aktywny dialog społeczny.
Jak jest w "mojej szkole"?
Boryka się z trudnościami finansowymi. Uczeń jest na wagę złota odkąd szkoła dostaje dotacje od ilości uczniów. Uczniowi można dużo. Aby opuścić mury szkoły przed ukończeniem przewidzianej edukacji trzeba być nie lada fajtłapą. Egzaminy komisyjne są żenującym spektaklem: jeśli uczeń cokolwiek powie na temat już ma prawo do pozostania, do najbliźszego egzaminu klasyfikacyjnego. Granicą przekroczenie, której grozi niezdanie, wyznacza uporczywe milczenie zainteresowanego ucznia.
Morale do nauki jest niskie, a w perspektywie encyklopedycznego kształcenia w poszczególnych dziedzinach wiedzy budzi u co bardziej świadomych uczniów dodatkowy sprzeciw. Dlaczego nie ma warsztatów przygotowujących bezpośrednio do matury w drugim półroczu klasy trzeciej liceum? Coraz bardziej widoczny staje się konflikt priorytetów nauczania: czy uczymy tego co uznaje się potocznie "culture generale", czy też należy ucznia wdrożyć do rozwiązywania konkretnych problemów, nie do przyswojenia wiedzy, która może się ewentualnie przydać? Na encyklopedyczną wiedzę większość jest nieprzemakalna. Jej treść musi się odnosić do znanej im serialowej rzeczywistości, inaczej, jak pokazują efekty prac klasowych, staje się przed problemem jak postawić pozytywną ocenę. Z kolei na praktyczną wiedzę nie ma miejsca, ani, mówię częściowo o sobie, dobrze dobranych kompetencji.
W Suchowoli na pierwszym planie jest problem, który pokazuje jak nieadekwatny do potrzeb społecznych model nauczania przyczynia się do utrwalenia niskiej samooceny tak ucznia jak i placówki oświatowej. Jak bowiem zmotywować, sądzę, że powyżej 50% młodzieży, do nauki? By myślała, szczególnie ta uznawana powszechnie za słabszą, gorszą, że ukończenie szkoły ze średnią powyżej 3,5 pozwoli ubiegać się o korzystną pracę. Niestety na prowincji eduacja nie jest gwarantem czegokolwiek, poza lokalną famą "grzeczny chłopak, dziewczyna". Brak obycia dodatkowo pęta młodych ludzi i wiąże ich przyszłość w ciągle za mało obiecującej lokalnej społeczności, a jeśli już daje możliwość wyjazdu to do cięzkiej fizycznej pracy w Niemczech, Belgii i Stanach Zjednaczonych. Część młodych kobiet wcześnie wychodzi za mąż i pracuje w sklepie za grosze. Część absolwentów, znajduje miejsce przy budce z piwem, inni długo nie mogą znaleźć jakiejkolwiek pracy.
Kontrola tzw. "trójki" pokazała, że widocznym problemem szkoły jest palenie papierosów w toaletach. Inne patologie są rzadsze, a pojedyńcze przypadki często nie widzą światła dziennego. Mottem może być powiedzenie: "Tisze jediesz, dalsze budiesz". Nie wiadomo tylko dokąd zajedziesz! A młodzi są uwrażliwieni na brak perspektyw najbardziej spośród wszystkich grup wiekowych.
Choć patologie wśród suchowolskiej młodzież nie są tak widoczne - zgodnie z resztą z potocznym mniemaniem, że wiejskie szkoły są "spokojniejsze" - to wniosek Czapinskiego dotyczący perspektyw edukacji potwierdza tutaj swoją moc. Brak umiejętności radzenia sobie w życiu tutaj dotyczy największej grupy młodzieży. I reformy Giertycha tak jak wszędzie niewiele zmienią, choć może najmniej zaszkodzą. Ale nie wypada się z tego w żadnym wypadku cieszyć.

Brak komentarzy: