niedziela, 30 września 2007

Filmowe tło dla "Katynia"


Adam Krzemiński o trzech filmach poświęconych relacjom sąsiedzkim w kontekście trudnych kwestii historycznych: polski “Katyń”, niemiecki “W końcu przychodzą turyści” i rosyjski “Franz i Polina” (Polityka, 29.09.2007).
Wnioski redaktora “Polityki” są pesymistyczne: film Wajdy jest zapatrzeniem się we własne traumy, bez wizji dialogu polsko-rosyjskiego - to ciągłe samotne przeżywanie miejsca pamięci; niemiecka realizacja, zdaniem autora artykułu najbogatsza w treści i stawiająca trudne pytania, nie potrafi rozwiązać problemu, jaki pojawia się w momencie gdy brakuje partnera do dialogu; wreszcie rosyjski film unika dialogu pokazując jak 12-letni Kazimierz (sugestia, że chodzi o polskie dziecko) zabija ofiarnego esesmana, by, jak można sądzić, w ten sposób zerwać długo nawiązywany uczuciowy dialog rosyjsko-niemiecki.
Czy zatem mamy kryzys? Nieodkrywcze to stwierdzenie. W odniesieniu do Niemiec warte pytania dlaczego tak się dzieje, lecz odpowiedź, że po prostu jest brak partnerów, wydaje się wystarczająca. Adam Krzemiński podsumowuje też pozostałych sąsiadów: Rosję i Polskę. Ta pierwsza nie dojrzała jeszcze do krytycznego oglądu własnej pamięci społecznej. Opisany “Katyniem” stan dyskusji w Polsce też ma swoje oczywiste wyjaśnienie. I nie tyle należy upatrywać go w niedojrzałości strony rosyjskiej. W dyskusji o niemiecko-polsko-rosyjskiej polityce historycznej jeden z rosyjskich dyskutantów miał powiedzieć, że - w odróżnieniu od tego co robią bracia Kaczyńscy - Rosjanie Niemcom żadnych rachunków nie wystawiają.
Ale czy “Katyń” nawiązuje do aktualnej polityki zagraniczej PiSu? Nie. Wajda był senatorem PO - to po pierwsze. Po drugie - reżyser opowiada osobistą historię, bowiem w Katyniu zginął jego ojciec. Historia opowiadania w “Katyniu” nie jest jednak wyłącznie Wajdy. To obolałe miejsce pamięci polsko-rosyjskiej, przemilczanej przez komunistyczne władze państwowe i domagającej się symbolicznego opłakania. I film to czyni. Ale czy tylko tego należało oczekiwać? Z punktu widzenia PiSowskiego elektoratu, chyba tak. I w tym tkwi polityczno-wyborcza aktualność "Katynia".
Nie dojrzeliśmy do przepracowania tej części pamięci społecznej. Już szykują się pielgrzymki do kina. W białostockim kinie “Pokój” bilety można kupić dopiero po wcześniejszym zamówieniu, a w Suchowoli oczekuje się kiedy można będzie zaprowadzić tam uczniów. I cóż można będzie zobaczyć jak nie propagandowy afisz, jak sugeruje Adam Krzemiński?
Krytyka ostatnich dokonań Wajdy odbywa się tu i ówdzie (ubiegłotygodniowy felieton Szerszunowicza w lokalnym "Kurierze Porannym"). Lecz jest marginalizowana, bowiem autor jest zbyt jednoznaczną ikoną polskiej kinomatografii, by potraktować poważnie, a nie jak obrazoburstwo czy spisek, taką krytykę. I chyba na tym wypada zatrzymać się.

Brak komentarzy: