poniedziałek, 3 września 2007

Epilog do pewnego doświadczenia


Można spojrzeć na te niecałe dwa miesiące pracy koncentrując się na indywidualnych doświadczeniach autora tych słów, a można, a nawet trzeba, odnieść się raczej w sposób bardziej ogólny, do ludzi i relacji jakie obserwowałem i jakie nawiązywałem.
Ponieważ bezpośrednie pisanie o sobie rezerwuję dla innego nośnika informacji, tutaj zajmę się wyłącznie drugą sferą doświadczenia.
Z zestawienia trzech prac wynika, że remonty mieszkań są mniej opłacalne. W przypadku prac seryjnych, wielkopowierzchniowych wymagane są jednak większe umiejętności. Tutaj, na stanowisku pomocnika, stawka 7-8 zł byłaby możliwa do osiągnięcia, lecz jak pokazał przykład kolegi z pracy, którego spotkałem jakiś czas temu, pojawia się kolejna trudność - niewypłacalność.
Poruszyłem kilka kwestii, do których teraz odniosę się.

Zapewnienie opłacalnej pracy wymaga większego wysiłku, znajomości w branży i szybkiej decyzji. Większy wysiłek to jeżdzenie po budowach tudzież telefonowanie po ogłoszeniach. Praca z ogłoszenia jest obarczona większym ryzykiem niż ta z polecenia. Pierwszy remont, w którym uczestniczyłem, okazał się trudny do realizacji dla obydwu stron. Przyczyny trudności są jednak złożone.
Z kolei wiedza o branży dotyczy też pewnej znajomości psychologii: młodzi początkujący przedsiębiorcy stanowią spore ryzyko niewypłacalności. Tutaj trudno o regułę. Pracownik podejmuje ryzyko, chyba nieco większe niż pracodawca. Choć praca na czarno jest ryzykowna dla obydwu stron. Kto więcej ryzykuje strasząc urzędem skarbowym czy urzedem nadzoru budowlanego?
Szybkie podjęcie decyzji należy do drugiego etapu aranżowania pracy. Jednodniowe wahanie kosztuje utratę okazyjnej pracy. Ponadto, jak widać po obserwacji pewnej oferty, być może mamy do czynienia z początkiem pewnej tendencji spadkowej: przez dwa m-ce nie było chętnych na “robienie” poddaszy za 20 zł/m. kw., tymczasem pod koniec sierpnia nie było już jej wolnej, a gdzie indziej za podobną pracę płacono już nieco ponad 12 zł. Może jednak przynajmniej płatnych na czas?
Na pieniądze za pracę często się czeka - tak może wyglądać reguła. Do dwóch tygodni, jeśli chodzi o mnie, więcej i na większą sumę, w przypadku nowopoznanego kolegi. I co innego pozostaje? Z opowiadania znajomego wynika, że napięcie wzrasta, a wydajność maleje. Obiecywane około 2500 zł/m-c okupywane są nadmiernym wysiłkiem psychicznym, który nie jest w ogóle brany wcześniej pod uwagę.
Warto poruszyć na koniec kwestię siły psychicznej niezbędnej w aranżowaniu i w realizacji inwestycji. Ważne jest spisanie pisemnej, a nie pozostanie przy ustnej umowie. Należy w niej wymienić zakres prac i jej cenę, a kolejne prace dopisuje się wraz z ceną. Istotny jest autorytet wykonującego, pewność, której nie podważy inwestor by wprowadzić swoje widzimisię, które zburzy dotychczasowy harmonogram prac. Oczywiście nie można przewidzieć niespodzianek, jakie kryją ściany, sufity czy podłogi, ani większej wiedzy inwestora, lecz ta druga sytuacja to niewielki margines, bowiem jedynie samotnik/-czka może szukać takiego sposobu na utwierdzanie się w celowości wymierzonej w niego/nią spiskowej teorii dziejów.
Czy są miejsce na normalne relacje w takiej pracy? Szef wyznał, że mojej obecności zawdzięcza, że nie wybuchnął na naszego pierwszego inwestora. Tematy rozmów między robotnikami nie muszą być banalne, choć ważny jest brak napięcia emocjonalnego, jako katalizatora relacji. Można mówić o grzybkach halucynogennych, o relacjach z kobietami, o historii, czy inwestycjach. Z mojego doświadczenia wynika, że nie zawsze osoba posiadająca większą wiedzę budowlaną chętnie się nią dzieli. Mój szef to potrafił.

Reasumując, w pracy w “wykończeniówce” wypada posiadać mocne nerwy w cierpliwym szukaniu wartościowych partnerów, niekiedy czekaniu na zarobione pieniądze. Ciężka fizyczna praca powoduje, że robotnik wraca do domu zmęczony i brudny. Potem nie jest w stanie pracować inaczej, zmęczenie mu nie pozwoli na długą koncentrację. A zatem czy kilkaset złotych więcej wystarcza by zrekompensować wysiłek? Czy jest czas na rodzinę, na inne prace, na wysłuchanie drugiej osoby, z którą się mieszka i planuje życie? A jeśli tak to jak długo można dać radę? A jeśli długo to jakim kosztem?

Brak komentarzy: