środa, 27 czerwca 2007

Gry czytelniane

Czytelnia prasy w Hajnówce. Jeden z postrzelonych bywalców, jacy często nawiedzają takie publiczne miejsce, wpada do sali. Widać, że lubi rozmawiać wszędzie i z każdym. I na pewno nie zna zasad jakimi rządzi się rozmowa w takim miejscu. Tuż po wejściu rzucił w kierunku młodej pracownicy zdanie: Wie Pani wpadłem na grę słowną. Tak - odpowiedziała zachęcająco dziewczyna. Chodzi o "rubika". Cezar przekraczając Rubikon zagrał na kostce rubika i powiedział o tym Rubikowi - wypalił jednym tchem. Kilka sekund ciszy. Taka gra słowna - przerwał ją wynalazca. No, no - już nieco sztucznie i z zażenowaniem podsumowała adresatka.
Potem jeszcze kilkakrotnie zwracał się do niej, lecz coraz mniej okazywała mu zainteresowania. Przestał w końcu.
Raz zwrócił się do mnie, kiedy podszedłem do półki z prasą. Zaczął komentować postawę odchodzącego emeryta sugerując, że ten nosi ubecką czapkę. Niech Pan zobaczy on nosi ubecką czapkę, taką z czerwonym paskiem - wiódł oczyma swojej wypbraźni. I gdy w pierwszym zdaniu zwróciłem mu uwagę, że przeszkadza mi, zaniepokoił się i zamilkł na chwilę. Jeszcze raz powiedział to samo o wpisującym się w tym momencie na listę czytelników dziadku, ale widząc brak mojego zainteresowania dał za wygraną.
Usiadł i zaczął czytać National Geographic.
Gdyby nie zwrócił uwagę swoim zachowaniem uznałbym, że mam do czynienia z roztrzepanym naukowcem. Mówił, choć nerwowo, bardzo ładną, książkową polszczyzną, rzadko tutaj spotykaną. Miał na sobie znoszone ubranie: jasny, wp poziome paski sweter turecki, jasne niebieskie dżinsy, i traperskie buty. Na głowie znoszona czapka z daszkiem, a na nosie okulary z dość grubymi szkłami. Nieogolony. Siwiejący zarost. Spod czapki wystawał cienki, niespięty gumką kucyk. Był dość wysoki, ale chodził przygarbiony, co, jak przypuszczam, zdradzało jego inklinacje do czytania.
Siedział spokojnie i przeglądał kolejne tygodniki.

Brak komentarzy: