sobota, 4 sierpnia 2007

O jedną intepretację za blisko

Na wystawę IPNu “Twarze bezpieki” trafiłem w czerwcu z kolegą dość przypadkowo. Widziłem ją przedtem z okien autobusu, słyszałem od cioci jak opowiadała, że znalazła zdjęcie jej kolegi z ławki szkolnej. My szukaliśmy wrażeń, punktu zaczepienia, “nabuzowani metodologią” potrzebowaliśmy materiału do zintepretowania, albo po prostu wyładowania energii po średnio inspirującym pracę intelektualną dniu. Mnie ciekawiło czy zobaczę jakieś znane twarze z południa Podlasia, np. tą, o której mówiła ciocia.
Było popołudnie. Obok nas przy tablicach umieszczonych przed budynkiem archiwum przewijały się pojedyńcze pary matek z dziećmi. Kobiety wolniej, dzieci szybciej przebiegały od tablicy do tablicy. My czytaliśmy biogramy, fiszki rejestracyjne. Szybko okazało się, że najciekawsze są podania i opinie. Były to faksymile autentycznych dokumentów pisanych przez głównych bohaterów lub pracowników organizacji bezpoeczeństwa.
Co chwila wybuchaliśmy śmiechem i to tak głośnym, że zacząłem się obawiać o to czy nie zwracamy nadto uwagi innych osób. A jednak bawiliśmy się dobrze bo analizowaliśmy teksty kultury (może literatury) i nie zwracaliśmy na efekt polityki historycznej o jakich pisze Piotr Osęka (Gazeta Wyborcza, 4.08. 2007). Twarze dla nas nie istniały. Ważne były związki frazeologiczne, skróty myślowe, czy po prostu oczywiste błędy językowe.
Przyciągając nasz wzrok do “tekstów kultury” (w antropologicznym jej znaczeniu) nie zauważyliśmy jak uprawiana jest polityka historyczna przez IPN, jakiej wiedzy dostarcza wystawa panneaux. Poszliśmy o jeden most za daleko - możnaby powiedzieć parafrazując tytuł filmu - gdy doszukiwaliśmy się ukrytych struktur, lub o jeden most za blisko nie wyczuleni na kontekst społeczny wystawy i jej bezpośredni związek z pamięcią historyczną.
Piotr Osęka poddaje surowemu osądowi wymowę wystawy. Jego wnioski można streścić w następujących tezach:
- celem wystawy jest napiętnowanie przestępców a nie prezentacja wiedzy historycznej; wymierzanie sprawiedliwości jest zadaniem sądów.
- prezentacja biogramów pracowników służb bezpieczeństwa nadaje tematowi wymiar jednostkowy, a nawet intymny, gdy opisywane są ich wykroczenia dyscyplinarne. Dostarczane w ten sposób informacje pozwalają jedynie na stworzenie obrazu poszczególnych osób, obrazu bardzo negatywnego - Piotr Osęka porównuje twarze bezpieki do twarzy monstrów.
- zawartość panneaux nie została poddana pracy analitycznej. Nie zadbano o analizę przyczyn wstępowania do służb bezpieczeństwa, o przedstawienie środowisk, z jakich rerutowali się ich członkowie. Osęka wskazuje kierunek interpretacji definiując ich w kategoriach socjologicznych jako “ludzi zbędnych”.
- w kontekście historiograficznych wystawa została sklasyfikowana jako element rocznicowo-konfrontacyjnego modelu wyjaśniającego (odwołanie do tekstu Błażeja Brzostka i Marcina Zaremby, młodych historyków warszawskich), kładącego nacisk na przeciwstawianie społeczeństwa i władzy według schematu “my-oni”, na upolitycznienie tez i werdyktów zamiast solidnej analizy socjologicznej
- wystawa IPNu jest obliczona na uzyskanie chwilowego efektu politycznego - (“to polityka historyczna w czystej postaci” - pisze Piotr Osęka). Sugeruje prostą konstrukcję zła tkwiącego w systemie komunistycznym: jego wcieleniem jest grupa przestępców o niebudzących kontrowersji, wyłącznie negatywnych cechach charakteru przysłana z Moskwy (“to szubrawcy z Moskwy” - cytuje autor artykułu).

Piotr Osęka proponuje inny model analizy interpretacji zła jako kategorii społecznej. Powołuje się na pracę Hannah Arendt “Eichmann w Jerozolimie. Rzecz o banalności zła”, w której autorka zajęła się opisem przypadku oprawcy hitlerowskiego i bez podkreślania charakteru monstrum nie wydała wyroku ułaskawiąjącego.
Na podstawie lektury białostockich biogramów można było zobaczyć jak poprawia się styl tekstów pisanych. Z charakterystyk nielicznych kobiet pracujących w SB widać ich większe kompetencje, zaangażowanie i skuteczność działania w porównaniu z męską częścią pracowników. Wydaje się, że teza o “ludziach zbędnych” jest trafna, choć na podstawie danych nie da się jednoznacznie określić statusu społecznego wszystkich członków.
Z tamten wystawy wyszliśmy opróżnieni z emocji. Było tam także poczucie uczestnictwa w spektaklu, na którego temat i obsadę nie mieliśmy wpływu. To były igrzyska dla maluczkich.

Brak komentarzy: