poniedziałek, 12 lutego 2007

Umierający Europejczycy - do potęgi drugiej


Pierwsza część tytułu postu jest tytułem książki Karla-Markusa Gaussa, której tłumaczenie opublikowało wydawnictwo Czarne. Drugi element jest moją prowokacją. Dotyczy ona tożsamości europejskiej, jej ostatnich diagnoz, raczej pesymistycznych, a zatem usprawiedliwiających bądź co bądź użycie tytułu książki Gaussa.
Umieranie jest diagnozą wynikającą z porównania z koncepcją tożsamości narodowej mieszkańców Stanów Zjednoczonych opartych na wartościach zawarych w konstytucji. Ich zwolennikiem może zostać każdy bez względu na takie cechy dystynktywne jak pochodzenie, język, religia, (pochwałę takiego systemu wygłosił w czasie wyborczej proklamacji Arnold Schwartzeneger mówiąc, że nie znając języka angielskiego, 20-letni Austriak osiągnął w USA wszystko, o czym wówczas marzył). Wspólna koncepcja europejska nie istnieje jeszcze. Poniosła pierwszą porażkę w głosowaniu nad eurokonstytucją. Innej nie ma, siłą Europy były bowiem tożsamości narodowe, a teraz promowane są etniczne, kulturowe ("małe ojczyzny"). Jaka jest racja ich bycia? Czy można w ogóle je zestawiać z modelem amerykańskim?
Jest ich wiele. Rada Europy dba o ich ochrone wdrażając mieszkańców małych społeczności do działania na rzecz nowych rynków. Agroturystyka dominuje. Wiele wspólnot dysponuje udokumentowanym dorobkiem, inne jak podlaska mniejszośc białoruso-ukraińska tworzy je, albo nie zna formy pisanej. Trudno mówić o jednolitej kulturze członków tej mniejszości. W opisie socjologicznym uchodzi raczej za zjawisko etniczne, kulturowe. Raczej transkulturowe, w trakcie migracji, w ciąglym ruchu, na pograniczu wielu tożsamości medialnych i czasowo przestrzennych - powiedziałbym bo ciągle się zmienia, w zależności od grupy wiekowej choćby. Dla nowej generacji społeczenstwa ponowoczesnego może być atrakcyjna identyfikacja ogólnoeuropejska na poziomie relacji międzykontynentalnych i druga, bliska, może lokalna, na pewno medialna. W ich wzajemnym uzupełnianiu się trzeba upatrywać przeyszłej koncepcji europejskiej. Kładę nacisk na słowo przyszłej, ważąc aktualne problemy.
Gauss opisuje małe wspólnoty: ich inną koncepcję czasu, życie na uboczu wydarzeń z pierwszych stron gazet. Jeśli porównać je do życia człowieka to ich żywot dobiega końca. Ich członkowie są tego świadomi. A zatem komponent lokalności, małej ojczyzny ma perspektywę? Czy jest jedynie tymczasowym ideałem działaczy społecznych? Wydaje się, że amerykańskie społeczeństwo jest równie rozdrobnione religijnie, etnicznie. Lecz nie są to wartości dominujące. Pojawia się sugestnia, że społeczeństwo amerykańskie i europejskie są ewolucyjnie podobne tylko na innym etapie zmian. Przeczy takiej tezie jednak świadomość przeszłości tak w jej konstruowanie, jak i wizja przeszłości. Dla obywateli USA jest krótsza, nie ma wymiaru ogólnopaństwowego. Dla Europejczyków jest wartością samą w sobie, ciągłość gwarantuje trwałość ich identyfikacji.
Umierający Euroepjczycy mogą zatem raczej umrzeć, jak bohaterowie książki Gaussa, niż poddać się dyktatowi innej idei? Gauss pokazuje, że tak. I taka może być jedna z ewnetualności, diagnoz.

Brak komentarzy: