niedziela, 18 lutego 2007

Co powiedzieliby na to psychologowie?


Po przeczytaniu tej książki nie mam ambiwalentnych uczuć. Mam za to poczucie, że Apple jest przedsiębiorstwem hiperfaustycznym, światem samym w sobie, tworem uwielbianym i przynoszącym cierpienia: dla masochistów i sadystów emocjonalnych - tak przedstawili je Simon & Young ("iCon", Emka, 2006).
Steve Jobs to ikona sprzeczności: upadający bóg, nienawidzony w relacjach międzyludzkich i uwielbiany w chwilach zwycięstw zawodowych za determinację i wizjonerstwo; nieprzewidywalny w działaniach i dlatego przyciągający jemu podobnych, nieustabilizowanych w nieustabilizowanym świecie. Niedaleko jabłko pada od jabłoni.
Uzdolniony w marketingu: dostrzegł jak bardzo liczy się opakowanie i łatwość obsługi produktu. Za trafiającą w gusta wielu estetykę i prostotę obsługi należy podziękować - ale czy tylko Steve'owi Jobsowi, czy całemu zespołowi.
Podziękowania wysłałbym mailem, nie chciałbym spotkania z nim, ani oglądania na żywo blasku jego sławy. Trochę współczuję mu, jako człowiekowi, sierocie.
Charyzma? Jeśli tak to w połączeniu ze strachem, ślepym posłuszeństwem. To cechy wymagane w środowisku rywalizującym o władzę i w mniejszej skali zysk finansowy. Ofertą jest zwycięstwo, drogą dążenie do celu nie licząc środków.
Wiadomo o dużo o nim jako ikonie medialnej. jako o człowieku mniej, choć nieporównanie więcej niż o innych, jemu podobnych. To dobrze?
Demoniczność ekscytuje, wywołuje romantyczne fantazmaty pożądania tego co nieznane, ukrywane przed innymi i samym
sobą. Czy taki był plan autorów książki? Model jaki ukazuje się oczom wyobraźni czytelnika odpowiada pewnej konstrukcji człowieka naznaczonego sieroctwem: brakiem miłości, powodującym nieumiejętność dawania, zamknięciem w sobie i wytworzeniem własnego świata, ranieniem ludzi i ucieczką przed przeszłością skutkującą powtarzaniem jej scenariuszy.
Czy prosty i skueczny komputer Apple'a już takim nie jest? Czy element "katharsis" zawarty w tej książce dodaje raczej blasku tej bieli? Czy też mamy do czynienia kolejnym działaniem marketingowym i pozostajemy poza kręgiem autentyczności, sami i bez poczucia bezpieczeństwa.

Brak komentarzy: