niedziela, 8 lutego 2015

Nieoswojony śmiech

"Dzikie historie", mrożą krew w żyłach, niepokoją, ale i po prostu rejestrują konsekwencje tego jak drobne wydarzenie może urosnąć do rozmiarów kończącej pewien etap zmiany w życiu człowieka. 
20-minutowe etiudy pokazują ogromną skalę intensywności ludzkich emocji. U szczytu budzą niepokój. Na poziomie faktu pobudzają widza do śmiechu kontekstem  - obscenicznością, desperackim, ale i groteskowym zapamiętaniem w zemście, sprowokowanej od dawna skumulowanymi emocjami, wydobytymi jakimś błahym gestem, pozornie niewiele znaczącym słowem.
Zastanawiający jest śmiech widza patrzącego na dwóch mężczyzn bez opamiętania okładających się, nieuchronnie zmierzających do śmiertelnego finału. Dlaczego śmiech? Czy to śmiech lękowy, samoobronny, terapeutyczny, śmiech z żartu, powstałego przez wyjęcie z całej sekwencji zdarzeń kilku scen, które same w sobie mogą śmieszyć, ale w szerszej perspektywie są jedynie objawem toczącej ciało i umysł poważnej cywilizacyjnej „choroby”?To jej sześć ofiar chciał zilustrować filmowy pomysłodawca. 
Polecam „Dzikie historie”: to dobre zaskakujące kino, niepokojące tak jak potrafił to czynić Almodovar - wchodząc w głąb jednostki, wyrwać z wnętrza to co najistotniejsze i bez zahamowań pokazać to widzowi.

Brak komentarzy: