niedziela, 31 stycznia 2010

Biografia narodzin państwa? Mieszko I Gerarda Labudy


To nie tylko biografia, lecz panorama polityczna Europy Środkowej - czytamy w stopce redaktorskiej.

Najcenniejszą stroną tej pracy Gerarda Labudy, nestora polskiej mediewistyki, jest jasność prezentacji i końcowe zestawienie wydań źródeł historycznych i historiografii dotyczących tematu. Cechą szczególną wywodów autora biografii jest oparcie ich tylko na krytycznej lekturze przekazów pisanych. W tym względzie interpretacje badacza należą do tradycyjnych, bowiem badacz krytycznie podchodząc do przekazów z epoki, wybiera i pokłada zaufanie w jedne, dezawuuje i obnaża słabość innych. Należy zaznaczyć, że sądy i ustalenia faktograficzne są jasno formułowane, lecz zawsze wypowiedziane jako prawdopodobne, co nie może dziwić. Niedostatki skąpych przekazów źródłowych uzasadniają wahania w sądach, jednakże wizja polskiego mediewisty jest pokazana jako solidna i spójna.

W opozycji do tzw. tradycyjnych interpretacji Gerarda Labudy należy wymienić ustalenia historyków eksponujących podejście narratywistyczne, czy hipotezy Przemysława Urbańczyka łączące postulaty historiografii, archeologii i antropologii politycznej.

Jak pokazuje biograf historiograficzny obraz Mieszka I nie zmieniał się. Powtarza się postać budowniczego, homo novus - jak pisze Jacek Banaszkiewicz, któremu udało się zrealizować plan polityczny i stworzyć trwałe podstawy państwowości. W opozycji do powyższego obrazu męża stanu staje przed oczami zasłyszany sąd, którego autor widzi w Mieszku barbarzyńcę okutanego w kożuchy - zamkniętego w swoim świecie, brutalnego w kontakcie, obcego kulturowo. Przecież był pierwszym politykiem, który wszedł na arenę, gdzie obowiązywały reguły chrześcijaństwa. W efekcie konfrontacji postać Mieszka umyka niepodważalnym ustaleniom, choć dotychczasowa polska historiografia stworzyła jasny obowiązujący model.

Gerard Labuda pisał o początkach państwa polskiego już 60 lat wcześniej. Praca, jaka ukazała się w 1946 foku, nosi znamię swojej epoki. Także i biografię Mieszko I (2002) cechuje zauważalny krytycyzm wobec wypowiedzi mających dowieść zależności księcia piastowskiego od marchionów saskich. Autor odnosi się nieufnie do informacji przekazanych przez Thietmara, kronikarza niemieckiego, piszącego najobficiej o Mieszku i jego państwie, lecz kilkadziesiąt lat po śmierci księcia. Taka nieufność wobec braku precyzji wszystkich źródeł mówiących o państwie Polan może budzić nieufność, ale należy pamiętać, że szczególnie bogate omówienia grzeszą egzaltacją autora wobec obiektu opisu i subiektywizmem. Wiadomo, ze Thietmar był szczególnie protekcjonalny wobec wschodnich sąsiadów. Ale czy jego sądy były odosobnione? Czy pozostali sąsiedzi mogli kierować się innymi racjami? Milczenie źródeł nie pozwala zweryfikować sądu. Może zainteresowanie Thietmara wydarzeniami dziejącymi się za wschodnią granicą marchii należy poczytywać za korzyść?


Odnosząc się do frazy umieszczonej na początku tekstu należy przyznać, że Mieszko I jest pracą o powstawaniu państwowości piastowskiej, a zatem tematem zachowującym ważność z punktu widzenia poznania historii instytucji. Mottem Gerarda Labudy są słowa Salustiusza, rzymskiego historyka: „państwa łatwo utrzymują się [przy życiu] tymi sprawnościami, którymi od początku zostały zrodzone”. Wśród sprawności sugeruje się umieszczenie domniemanych cech osobowych księcia. Może jednak nie należałoby przeceniać zalet osiągnięć Mieszka I?


Zapewne istnieją nowe możliwości interpretacyjne. Trudne początki Polski Przemysława Urbańczyka pokazują, że można zasadnie podważać dotychczasowe, wydawałoby się kanoniczne, ustalenia historiografów. Rezultaty badań archeologicznych pośrednio uzupełniają dossier władcy. Nie zawsze jednak układają się tak, jak to przedstawia Gerard Labuda i jego poprzednicy. Dotyczy to choćby znaczenia kwestii nomenklatury - włości Mieszka I nie miały umocowania w nazewnictwie. Termin „Polonia” pojawia się w 1000 roku, przy okazji zjazdu w Gnieźnie. Czy zatem można mówić o europejskim państwie, bez nazwy, bez legitymacji cesarskiej? Przemysław Urbańczyk uważa, że raczej nie.

Brak komentarzy: