środa, 2 lipca 2008

Optymistycznie czy naiwnie?

Rozmowa z jedną z warszawskich bibliotekarek. 
- Wie pan, tu nie chodzi o pieniądze na organizację przedsięwzięcia. Lecz o fundusze na utrzymywanie tej inicjatywy. A na to ich nie ma. Sprzęt jest, lecz kto będzie wprowadzał dane za pieniądze mniejsze niż płaca sprzątaczki?
- Cóż. Wypada - może to banał - mieć nadzieję, że za rok sytuacja zmieni się - odpowiedziałem. 
Rozmówczyni spojrzała na mnie z politowaniem. 
- Pan na prawdę w to wierzy - ciągnęła z wyższością, wspieraną przez zapewne liczony w dziesiątki lat staż pracy.
- No, ale trzeba optymistycznie patrzeć - brnąłem dalej uparcie. Poczułem, że zaczyna robić mi się gorąco. Może zacząłem się czerwienić. Bibliotekarka nie odpowiedziała tym razem, być może zgodnie z powiedzeniem, że szaleńcom należy przytakiwać. 
Uznałem, że jestem w trudnej sytuacji. Więc jeszcze dodałem, chcąc ratować,... ale nie wiem co:
- No, ale ten optymizm to na przykład... radość z małych rzeczy. O, na przykład, jak teraz, z rozmowy z panią.
Uff... przez chwilę byłem z siebie zadowolony. A rozmówczyni spojrzała na mnie nieco inaczej. Lecz nieufność pozostała, bo skończyła naszą rozmowę pointą:
- A taką radość to mogę zapewnić ilekroć przyjdzie pan do biblioteki. 
I uśmiechnęła się. Optymistycznie?

Brak komentarzy: