wtorek, 29 marca 2011

Spowiedź polityczna

„A ja także bywałem politykiem” - tymi słowami kończy „wywiad rzekę” Henryk Samsonowicz, nestor polskiej mediewistyki, dzisiaj 81-letni emerytowany profesor UW. Zadającym pytania był Andrzej Sowa, dziennikarz Polskiego Radia, historyk z wykształcenia.
Polityka i instytucjonalny wymiar historii zdominowały tę ponad dwustustronicową książkę w sposób dla mnie nieoczekiwany, pamiętałem bowiem wspomnienia Antoniego Mączaka „Latem w Tocznabieli” (Biblioteka Więzi, 2000), koncentrujące się wyłacznie na życiu akademickim i wcale nie banalnej, ale jak sądzę szczerej codzienności intelektualisty. Był to tekst pełen obserwacji i ocen wydarzeń, w jakich znakomity historyk uczestniczył. Wiele z nich mogłoby zostać uznane za błahe detale. Jest jednak inaczej. Dzięki nim tamte wspomnienia zyskały oryginalny koloryt. 
W książce Andrzeja Sowy jest ich zdecydowanie mniej. A jeśli weźmiemy pod uwagę chronologię opowieści, to osobiste obserwacje stają się drugorzędne od 1945 roku. W miejsce pytań o doświadczenia redaktor zadaje pytania, w których zawarta jest prośba o ocenę podstawowych wydarzeń politycznych okresu komunizmu, omówienie działań polityków komunistycznych. Wprawdzie uzyskujemy w ten sposób wgląd w niepospolitą erudycję profesora - trafne są zwłaszcza niektóre pointy, a wiele polemicznych wymian zdań dowodzi też świetnego przygotowania dziennikarza - odkrywamy opinie działacza akademickiego, to jednak narracja może nużyć, gdyż mamy do czynienia od tego momentu z Henrykiem Samsonowiczem komentatorem, a nie świadkiem, komentatorem niekiedy umykającym przed osobistymi odniesieniami do znakomicie potwierdzających erudycję profesora, racjonalnych, ale i maskujących, bo podręcznikowych, intelektualnych omówień. Redaktora interesuje tzw. „wielka polityka”, zajmuje się nietrudnym zadaniem udowodnienia tezy, że jego rozmówcą jest Człowiek Renesansu. 
Podziw budzą trafne podsumowania, śmieszą żarty, warty przypomnienia jest podstawowy zestaw wydarzeń życia politycznego Polski od lat 50. do 90. W wypowiadanych opiniach przebija się chęć wskazania jaką rolę w środowisku akademickim wyżej wymienionego okresu pełnił Henryk Samsonowicz - badacz średniowiecza, który postanowił pogodzić karierę naukową z organicznikowską pracą urzędnika uniwersyteckiego podporządkowaną obronie słabych, uczciwych akademików, tych, którzy sprzeciwiali się reżymowi. W taki sposób Henryk Samsonowicz przedstawia motywy, dla których pozostał w PZPR do początku lat 80. W tej warstwie jest to wyznanie polityka - kierownika Wydziału Historycznego UW, rektora tej uczelni i w końcu ministra edukacji w rządzie Tadeusza Mazowieckiego. 
W zakończeniu Henryk Samsonowicz dziękuje za umożliwienie mu rachunku sumienia i dokonanie publicznej spowiedzi. Tylko tak wyznania o samym sobie mogą zyskać zaufanie. Wynika z nich, że kierował się zasadą złotego środka, że swoje funkcje pełnił odpowiedzialnie. Można uznać, że uważał siebie za jednego z grupy sterników statku, który należało poprowadzić w sztormowej pogodzie. Kierował się też przekonaniem i miał długo nadzieję, że socjalizm w rękach rozsądnych ludzi może zostać zbudowany, a nawet jeśli nie to jego zadaniem jest obrona środowiska naukowego przed bezwzględnymi przedstawicielami władz komunistycznych.  Wnioskowanie jakie proponuje w swoich wypowiedziach Henryk Samsonowicz jest dalekie od jednostronnej oceny jakiegokolwiek z omawianych zjawisk, postaci. Można odnieść wrażenie, że żywiołem uczoengo jest dyskusja, wymiana argumentów. Chętnie staje po stronie słabszych i  w sposób bezwzględny zwalcza głupotę w różnych jej przejawach. 
Wypada żałować, że zbyt mało jest w wywiadzie wspomnień opartych na codziennych obserwacjach i spojrzenia na codzienność uczelni z perspektywy kierowniczego stanowiska. Może będzie ku temu okazja w innej książce Henryka Samsonowicza. Nawet jednak z zaprezentowanej perspektywy polityka wybory i dokonania badawcze uczonego stają się bardziej zrozumiałe.

Brak komentarzy: