czwartek, 31 marca 2011

Patrząc na ojca - Traktat o manekinach

Niekiedy na wpół oświetlony światłem lampy naftowej, skrzypiący stęchlizną, mdły, momentami aż podnoszący treść żołądka do przełyku, gęsty od kurzu wzbijanego za każdym gwałtownym poruszeniem, pełen resztek starych, prujących się za każdym pociągnięciem różnokolorowych szmat, "walających się" wszędzie, choć widocznych jedynie w strumieniu dziennego światła. Łóżka nieposłane, wiecznie rozespane, gniazdo nigdy nieeksponowanych strojów splecionych w nieodmiennym uścisku. Bezład, ruch, niedbałość, tymczasowość to tygiel twórczy Jakuba Schulza, któremu retrospektywnie przygląda się z namaszczeniem syn Bruno. Patrzy nań oczyma kilkuletniego chłopca. 
Fragment spektaklu
Piotr Tomaszuk usiłuje ów klimat odtworzyć podkreślając niezależnie kilka elementów „Traktatu o manekinach”, stanowiącego jeden z rozdziałów „Sklepów cynamonowych”, wydanych w 1934 roku. Za Brunonem Schulzem eksponuje w spektaklu o tym samym tytule („Traktat o manekinach”, Teatr Wierszalin, 2011) demiurgiczność, która weszła do żydowskiego domu i uczyniła Jakuba rozentuzjazmowanym swoją mocą kreatorem. Jest to moc czynienia ludzi na podobieństwo manekina, z jego atrybutami takimi jak tymczasowość, fragmentaryczność, ukierunkowanie na jednofunkcyjność. Dzieło w swojej pełni jest gotowe na zniszczenie i tym samym ustąpienie miejsca innemu, równie niepełnemu manekinowi. 
Wydaje się, że podziw dla ojca łączy się z pobłażliwością jemu okazywaną przez Adelę, despotyczną i nic nierozumiejącą z fantazmatycznych przedsięwzięć pracodawcy działającego impulsywnie i w sposób nieprzewidywalny. Tępota i  rubaszność zachowania służącej, tymczasowość ludzko-manekinowego dzieła odsyłają w scenariuszu Piotra Tomaszuka do konsekwencji II wojny światowej, do losu drohobyckich Żydów i śmierci, przez niektórych uważanej za przypadkową, samego Brunona Schulza, zabitego w jednej z łapanek. Nieżywe ciało autora „Sanatorium pod Klepsydrą” miało leżeć cały dzień na ulicy, gdzie został zastrzelony. 
„Traktat o manekinach” łączy się w scenariuszu z filmową wizją świata uprzemysłowionego przedstawionego w „Metropolis”  Fritza Langa. W świecie tym los pracującej ludzkości odzwierciedla los zuniformizowanej jednostki. Głodna w latach Wielkiego Kryzysu, bezradna, ukształtowana wspólnymi gustami,  poddaje się ludzkość manipulacji ze strony totalitaryzmów, które w imię przyszłego dobra narodu, w ramach oferty Lebensraumu, za nic każą mieć dobro jednostki, umieszczając ją w maszynie, gdzie będzie jednym z łatwozużywalnych i równie łatwo wymienialnych trybów. Jej symbolem jest manekin. 
Refleksja Brunona Schulza łączy wątek osobisty z wizją świata i ludzkości nieumiejącej przezwyciężyć kryzysu cywilizacyjnego, który doprowadził do okropieństw I wojny światowej, który podważył wartość jednostki oddanej w ręce odkrytych przez Freuda podświadomych instynktów, czyniących z nieuświadamianych i nieprzewidywalnych zachowań integralną część składową człowieka. Wizja Schulza przybrała formę oniryczną i być może tylko dlatego mogła zostać uznana przez jednych jako dzieło polskiej awangardy literackiej.

Brak komentarzy: