czwartek, 19 czerwca 2008

Dziadek i Sybilla

Dworzec PKS w Białymstoku, późne popołudnie. Na ławeczce wewnątrz dworca dosiada się starszy pan, ubrany w białą koszulę w zielone, pionowe paski, brązowe spodnie i podniszczone pantofle. Na głowie ma szarą, już wypłowiałą, czapkę z chowanym daszkiem. Ma dwie torby. Jedną bazarową w niebiesko-czerwone linie na białym tle, drugą jest podniszczona reklamówka. Jego twarz wyrażała spokój, niewiele było tam zmarszczek. Tylko powieki nad prawym okiem, jakby słabsze, przymykały się bardziej.
Usiadł i odważnie spojrzał mi w oczy. 
- Pan daleko - zapytał przyjaźnie. 
Zawahałem się chwilę, pomny na doświadczenia z kolejnymi pytaniami. W końcu jednak powiedziałem. 
- O to daleko. A ja do Dąbrowy przez Sokółkę. Spóźniłem się na autobus o 15.30. Przyjechałem empekiem i czekam tutaj. Autobus mam o 19.45. 
- No tak. To jeszcze ponad godzinę czekania - podsumowałem.
- Ja mieszkam na wiosce, między Dąbrową a Sokółką. Mam 12 km do kościoła i jeżdżę rowerem. ...Mam wnuka, ma już 20 lat i jeździ tirem do Włoch... a tam biją, powietrze spuszczają... benzynę bierze ze sobą, bo tam nie ma... i nie dają. Oj ... co to będzie. Nie będzie benzyny i co... czym jeździć? Ma dwa traktory, a ziemi obrabia tyle co ja, kiedyś. Tyle samo.... A ja czytałem, że ... w Szybili, w takiej ksionzce, u świętego, napisanej przez proroka...że ludzie będą żęli sierpem, nie będzie traktorów i ludzie wszystko sami będą robić... a jak byłem mały to widziałem jeszcze jak się sierpem żnie. A potem już koso... ja dobrze kosiłem kosą, ale teraz już ja słabszy i czuję, że nie dam rady. Wie pan mam już 82 lata. 
- O ja na rowerze do kościoła jeżdżę. Wnuk samochód ma, ale z nim nie jadę. U niego cały samochód i nie ma miejsca. Ale, nie, czasami “pryjedu” z nim. Ale wiele to sam jadu - mówił nieco smutniejąc. 
- A skąd pan wziął książkę o Sybilli - zapytałem z ciekawości.
- A nie wiem, ktoś mi dał. To świętego księga. O tam mądre rzeczy napisane. 
- Panie toż to będzie koniec świata - przekonywał, lecz bez napięcia jakie towarzyszy wszystkim oczekującym.
Kiedy powtarzał po raz kolejny apokaliptyczną wizję zdałem sobie sprawę, że za chwilę będę musiał odejść i pożegnać tego sympatycznego dziadka. 
Wstałem i kłaniając się powiedziałem do niego: - Wszystkiego dobrego życzę Panu.
Uśmiechnął się. - Panu również. Wszystkiego dobrego.

Brak komentarzy: