środa, 17 października 2007

O nowe podejście do pisania historii


W artykule prasowym Piotra Osęki opisującym kontekst polityczny wystawy bilboardowej “twarzy bespieki” znalazło się odniesienie do tekstu Błażeja Brzostka i Marcina Zaremby “Polska 1956-1976: w poszukiwaniu paradygmatu”. W artykule dwaj warszawscy historycy krytycznie podsumowują pokaźną część dorobku polskiej historiografii okresu komunistycznego państwa polskiego oraz proponują nowe tematy. Jednostronny ton prac badawczych, szczególnie w wykonaniu pracowników IPNu domagał się głosu specjalistów. Nie tylko jednak krytycznego, lecz konstruktywnego. Jakie są główne tezy krytyki i jakie postulaty badawcze?
Cytując deklarację Krystyny Kersten - “historyk nie oskarża, nie broni, nie feruje wyroków [...] jego zadaniem jest rzetelne przedstawienie dokumentów w sprawie” - warszawscy historycy uwypuklają stronniczość w opisie zjawisk historycznych. Jednym z jej przejawów jest choćby koncentrowanie się na stosunku społeczeństwa do wydarzeń politycznych. Lecz uzasadnienie dla tego zarzutu jest ma znacznie ważniejsze podstawy. Chodzi przede wszystkim o słabość konceptualną opisu, w którym dominują trzy wzorce: (1) “od konfliktu do konfliktu”, (2) “socjalistyczne państwo, buntowniczy naród” i (3) nadrzędna wobec wymienionych koncepcja państwa totalitarnego.
Zdemaskowanie, rozliczenie, podchodzenie do tematu z obrzydzeniem, wreszcie widoczny brak równowagi w podejmowaniu tematów - takie oceny zostały postawione opisom reżymu komunistycznego. Zdaniem autorów wynika to z utrwalonego podziału na badania polityczne, społeczne, czy hierarchizującego nazywania tematów “męskimi” czy “kobiecymi”. Niechęć i obrzydzenie są pochodną założenia, że władza komunistyczna jest “obca”, bo narzucona narodowi polskiemu z zewnątrz. Taka ocena jest, zdaniem Brzostka i Zaremby, o tyle nietrafna, że nie uwzględnia ważnych cech tej formacji, tj. wzorców zachowań i konceptualizacji świata właściwych polskim chłopom. Dochodzi to tego koniunkturalność w doborze tematów przez historyków: atrakcyjne są proste i łatwe definicje, zwłaszcza te poparte popularnością medialną, eksponowaną w wydarzeniach związanych z funkcjonowaniem pamięci państwowej, promującej jej model bohaterski.
Opozycja “socjalistyczne państwo-buntowniczy naród” dobrze podsumowuje heroicznopropaństwowe tendencje w opisie historiograficznym. Jeśli dodamy do tego anachroniczność konceptu państwa totalitarnego, który służy osobistym deklaracjom badaczy - tych ktorzy mieliby stać wobec rzekomo jedyej możliwej alternatywy - to rysuje się obraz ubogiego, jakby niedojrzałego, opisu najbliższego okresu historii.
Nie oznacza to, że brakuje prac o szerszych, socjologicznych horyzontach. Wiążą się one głównie z historią społeczną. Autorzy artykułu wyznaczają szereg pojęć, obszarów badawczych, które domagają się opracowania tak, by stało się możliwe zaprezentowanie nie tylko historii społecznej całego okresu komunistycznego, lecz przeformułowanie krytykowanych upraszczających paradygmatów historii politycznej. Stąd ważne jest skonfrontowanie tzw. “małej stabilizacji” z “małą destabilizacją”, określenie na czym polega biała legenda lat 60; co kryje się w określeniu “bigosowy socjalizm”, opisanie form polskiej modernizacji i wpływu na nią zmian pokoleniowych, wzrostu znaczenia inteligencji technicznej w latach 70. Ma to poprowadzić do wniosków o syntetycznym charakterze, polemicznych z dotychczasowymi ustaleniami, a mianowicie o wpływie innych niż decydenci grup społecznych na aparat władzy i przede wszystkim ma pozwolić na dokładniejsze opisanie postaw społecznych wobec władzy politycznej.
Na koniec wypada postawić pytanie. Czy wobec zaprezentowanego krytycznego stosunku do znaczącej części dorobku historiograficznego mamy do czynienia z programem nowej, jednolitej grupy badawczej? Czy też chodzi o bardziej doraźny cel - o przeciwstawienie się instytucjonalizacji i proponowania rozliczeniowego przeżywania pamięci. Nie roztrzygając tak sformułowanych kwestii wypada uznać, że jest to cenny krok naprzód.

Brak komentarzy: