
Reżyser i autor scenariusza Paweł Borowski poplątał losy przypadkowych osób w taki sposób, by co kilka minut można było wykrzyknąć - o widziałem tę osobę, wiem coś o niej. Dialogi intrygują autentycznością. Intrygują też inaczej - nie wiemy czy kolejna zapowiadana osoba nie jest tą, którą widzieliśmy przed chwilą, może mignęła 3 minuty temu. Taka obserwacja ekscytuje. Wchodzimy do gry i uważniej obserwujemy dalsze sceny.
Banalne, codzienne działania emanują emocjonalnym chłodem życia bohaterów. Chłód graniczy z bólem, ból z perwersją, albo z bezradnością wobec siły.
Można pokusić się o stwierdzenie, że oko kamery nie analizuje, tylko chwyta obraz, by za moment oddalić się, jakby w obawie. Jakby z wrażeniem, iż przebywanie dłużej z jednym człowiekiem sprawiłoby, że obecność kamery zostałaby przez niego odkryta, a tym samym pogrzebana ludzka swoboda i autentyczność.
Można pokusić się o stwierdzenie, że oko kamery nie analizuje, tylko chwyta obraz, by za moment oddalić się, jakby w obawie. Jakby z wrażeniem, iż przebywanie dłużej z jednym człowiekiem sprawiłoby, że obecność kamery zostałaby przez niego odkryta, a tym samym pogrzebana ludzka swoboda i autentyczność.
Niezwykle trafne pokazanie samotności.
Paradokument?
„Zero” (2009),reż. Paweł Borowski,dystrybucja Monolith
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz