piątek, 2 kwietnia 2010

Czy ktoś napisze biografię?

W 1989 roku PWN wydał książkę, której tytuł sugeruje biografię - „Aleksander Brückner 1856-1939”, opracowanie Władysława Berbelickiego. Jest to w rzeczy samej zestaw publikowanych wcześniej wspomnień i omówień życiorysu zawodowego uczonego polskiego.

Męcząca lektura. Poza trzema wspomnieniami świadków, najbliższych osób związanych z polskim filologiem, przedstawiających ostatnie wydarzenia z życia badacza kultury polskiej z Berlina dominują teksty laudacyjne, powstałe tuż po śmierci Aleksandra Brücknera. Dopiero kilka ostatnich, pisanych w latach 60, zawiera elementy krytyczne, dotyczące ocen części dorobku, stylu pisarskiego i zaangażowania polemicznego.

Polihistor, tytan pracy, encyklopedia wiedzy o języku i kulturze Słowian... - gremialnie pisali o samotniku z Berlina jego młodsi koledzy po fachu. Pisał dużo (około 1500 pozycji bibliografii), z ogromnym znawstwem źródeł, czytał wiele, wypowiadał się o niemal całej literaturze polskiej, potrafił tworzyć projekty syntez i realizować je z rzadką konsekwencją. Wreszcie dokonał znaczących odkryć źródłowych w średniowiecznej i nowożytnej literaturze, jak nikt do tamtej pory. Może zatem krytyczne uwagi to efekt małości ludzkich charakterów? Jedyną postacią z którą porównywano jego wizje kultury polskiej to Joachim Lelewel.

Podejmowano już próby wyjścia poza granice mitu Aleksandra Brücknera. Możemy odnotować krytyczne uwagi Stanisława Pigonia, Tadeusza Lehra-Spławińskiego, Jana Otrębskiego. Pojawiają się one na marginesie opisu zapału polemicznego badacza, jako cecha jego bezkompromisowego charakteru. Wydaje się, że dominujący ton pochwalny mogłyby stonować opinie dwóch, wymienionych przez Jana Otrębskiego, krytyków - Jana Baudouina de Courtenay i Henryka Ułaszyna, poświęcone koncepcji jego pracy badawczej. Nie mamy ich jednak. Ponadto podkreślano nieznajomość bieżących dokonań teoretycznych, językoznawczych i kulturoznawczych badacza kultury. Wydaje się, że w ogóle konceptualizowanie było słabą stroną Brücknera. Dlaczego jednak zależy nam na poszukiwaniu krytycznych uwag o Aleksandrze Brücknerze?

Krytyczne uwagi opierają się na rzeczowych argumentach. Można uznać, że jego obfite pisarstwo - chodzi o wielkie syntezy typu 4-tomowa "Historia kultury polskiej" - było możliwe dzięki szybkości, z jaką tworzył. Ta nie mogła sprzyjać gęstości informacyjnej tekstu. Teksty były przegadane, pełne dygresji, niepotrzebnego rozwijania wątków pobocznych. Ważne i atrakcyjne dla nieprzygotowanego czytelnika, niewystarczające dla znawców tematu. Zakładamy jednak, ze nie wszystkie teksty raziły potocznością.
Rzadkiej pracowitości przeciwstawia się trwanie przy swoich tezach, mimo krytyk, i przyznawanie prawa krytyki tylko samemu sobie, co czynił nieraz.

Z 17 tekstów wyłania się obraz uczonego. Z jednej strony uczonego uwielbianego, cenionego, poważanego, ale i samotnego, a może co za tym idzie sarkastycznego w uwagach, a na polu kontaktów naukowych zbyt ograniczonego do kręgu analiz w duchu pozytywistycznym. Z drugiej strony jego życie towarzyskie było ubogie, osobiste nieznane, a sądząc z ogromu pracy można zaryzykować tezę, że podporządkowane pracy zawodowej.

Czy Aleksander Brückner potrzebuje swojego domosławskiego? Raczej nie, potrzebował 60 lat temu, gdyby nie II wojna światowa. Ciekawe są natomiast kulisy - raczej idee, potrzeby kierujące środowiskiem naukowym, które popchnęły je do stworzenia mitu Brücknera - jednego z niewielu polskich ludzi-instytucji.


2 komentarze:

Tomasz Mojsik pisze...

a to mnie zaskoczyłeś; dobrze napisane - ja bym taką biografię, ale dobrze umiejscowioną w kulturze epoki (jak u Greenblata) albo "biografię" mitu o nim z chęcią przeczytał; aha - no to może jeszcze Glogera? Lelewela?
bo ja wiem? a może zrobimy listę osób czekających na opracowanie ich biografii? taki top 10? -;)

Janek pisze...

Sztuka demitologizacji jest trudna. Ale uprawia się ją gdzieniegdzie. Można ją poprowadzić na przykład tak, że pojmą ją tylko znawcy problematyki. Patrz subtelne oceny dorobku Tadeusza Manteuffla podane w czasie ostatniego jubileuszu: tak - pisał, tworzył, lecz nic odkrywczego - można było skonstatować.