poniedziałek, 31 stycznia 2011

Oznaka dobrobytu

- Proszę pozdrowić małżonkę - kontynuowała pożegnanie sądząc po głosie, starsza pasażerka z sąsiedniego przedziału.
- Nie omieszkam - odezwał się miły męski głos. - Dziękujemy za wizytę. Życzę udanej podróży - kończył bardzo spokojnie i ciepło. Jakoś miło i bezpiecznie zrobiło mi się.
Chwilę później rozpoznałem  mężczyznę po głosie. Stał naprzeciw okna wagonu. Wysoki, szpakowaty i uśmiechnięty. Około czterdziestki. Miał na sobie szerokie spodnie z kolorze zgniła zieleń i brązowe buty. Próbował zapiąć krótką zimową kurtkę i jednocześnie utrzymywał kontakt wzrokowy z pasażerką.
Z naprzeciwka nadeszło dwóch, ubranych w jaskrawo zielone kamizelki funkcjonariuszy Służby Ochrony Kolei. Jeden z nich prowadził wilczura. Kiedy znajdowali się w odległości 2-3 metrów mężczyzna zmienił obiekt zainteresowania. Z uśmiechem od ucha do ucha zagadnął:
- A co u nas też szykuje się przewrót? - dziarsko rozpoczął. Tym pytaniem chyba nieco zbił z tropu SOKistów. Nie dał im jednak dojść do głosu.
- Oj przydałaby się i u nas zmiana rządów. Może nowy rząd byłby lepszy - perorował. Funkcjonariusze nie weszli w rozmowę. Z resztą po ostatnim zdaniu, mężczyzna błyskawicznie uporał się  z zamkiem kurtki, jeszcze raz pomachał żwawo pani zza szyby i,  zadowolony z własnych dokonań, pomknął peronem.

Brak komentarzy: