czwartek, 19 sierpnia 2010

A tak się stało...

- Tak patrzę na pana, bo ja też biegałam. Ale już teraz nie - wypowiedziała nie zatrzymując się ani na chwilę kobieta. Włosy, ciemny blond, miała zawinięte i spięte z tyłu głowy. Nosiła długi wełniany rozpinany sweter. Szła raźno aleją, obok ławki, przy której rozciągałem się po porannej "porcji" biegu.
- Zapraszam do powrotu do biegania - wypaliłem nieprzygotowany. I trochę skrępowany tym czy mam prawo zawiesić stopę o poręcz ławki.
Uśmiechnęła się, chyba.
 - Ale to trzeba wstać o szóstej. Lenię się - dodała. Wie, co mówi, pomyślałem.
- Tak to najpoważniejszy problem - rzuciłem bez przekonania, gdy już odchodziła.

Brak komentarzy: